[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podróże były dla niej odpoczynkiem i ulgą. A oto musiała się ich wyrzec. Parotygodniowe obcowanie z Warem zdołało uświadomić Kasię, że rok ubiegły uczynił wyłom w uczuciach obojga. Wrażenie pierwszego spotkania było silne choć opanowane, ale potem z każdym dniem prawie występował przymus coraz bardziej gnębiący. Urok Wara trwał nad nią, ale nicość jego toczyła z urokiem walkę niebezpieczną i stopniowo zwyciężała. Bezkrytycyzm dawnej hipnozy w stosunku do Wara zaniknął zupełnie. Przeciwnie, Kasia teraz usiłowała wmawiać w siebie wiele rzeczy dawniej prostych i naturalnych, jeszcze dawniej rozkosznych, dziś trudnych do zniesienia i niewypowiedzianie drażniących. Dawny blask Wara zaćmił się jakby mgłą Kasia wierzyła, że tylko dla niej... Istotnie świecił jakoś sztucznie. Im bardziej starał się wywrzeć na niej dawny potężny swój wpływ, tym ona była od niego dalsza. On dla niej i ona dla niego stali się niedościgłymi. Ale Kasia postanowiła przełamać się jeszcze, chcąc powstrzymać gasnącą iskrę ich ogniska. Ostatnią ofiarą na rzecz tej idei najtrudniejszą dla siebie i najboleśniejszą było wyrzeczenie się zaczętej pracy. Czy to osiągnie pożądany skutek, czy ten upór Wara był wolą jego czy tylko kaprysem, Kasia nie dociekała. Chwilowo dla próby chciała mu dogodzić, licząc się z jego stanem nerwowym. Zamierzała wyjechać z nim gdzieś na kurację i podać to tylko jako powód, gdyż inaczej taki urlop byłby zbyt upokarzający dla niej, w jej mniemaniu. We Lwowie zjechali się prawie razem z Dęboszem. Zauważyła, że zmizerniał bardzo. Patrzył na nią badawczo, jakby sondując jej myśli. Gdy mu przedstawiła swoją prośbę, Andrzej spochmurniał jeszcze bardziej. Jestem na rozkazy pani. Dobrze, przejmę roboty... ale... Ja wiem, że to dla pana będzie uciążliwe przy jego własnych pracach. Nie mówmy o tym, mniejsza o moje trudy. Prośbę pani uważam za obowiązek, ale pozwolę sobie zapytać, dlaczego to pani robi? Czy tak będzie zawsze? Więc pani poświęci naukę, swoje zdolności, przyszłość dla kogo właściwie? Kasia wzburzyła się. Pan się myli, panie Andrzeju, ja nie wyrzekam się swojej pracy na stałe, tylko teraz, tak się zle złożyło, że muszę ją przerwać na pewien czas, dla ratowania zdrowia męża. Zdrowia? - Tak... Jest przedenerwowany, szalenie zmęczony, po prostu chory. Nieokreślony półuśmiech błądził na ustach Dębosza. Chory powtórzył głosem stłumionym. RS 122 Kasia odczuła, że on wątpi w tę chorobę Wara i że domyśla się, iż to tylko jego żądanie by zaniechała prac rozpoczętych i była oddana wyłącznie jemu. Dębosz czytał na twarzy Kasi jej myśli. %7łal mu się jej zrobiło. Zdusił w sobie gniew na Edwarda za jego egoizm i rzekł serdecznie. Powtarzam, szkoda że pani sama nie może własnego dzieła dokończyć. Zrobię wszystko, by wyręczyć panią bez zarzutu. Niech pani będzie zupełnie spokojna. Podała mu rękę. Wierzę i ufam panu więcej, niż sobie nawet. Ale to nie koniec próśb. Słucham panią. Panie Andrzeju, powołując się na obietnicę pana, daną mnie wówczas w parku Kilińskiego, co do Tomka, proszę niech go pan tymczasem wezmie do siebie. Dębosz spojrzał na nią uważnie. Zajmować się nim nie będzie pan miał czasu, to naturalne. Ale niech on przebywa pod opieką pańskiej matki, w Zagórzanach, o ile nie zrobi to różnicy. Teraz wakacje już blisko... jemu tam u pana w domu będzie dobrze. Czy zrobi pan to dla mnie... kolego? Dębosz zrozumiał, pochylił się do jej ręki. Tak. Zabiorę go dziś jeszcze. Muszę uporządkować moje sprawy zanim obejmę tutejsze... więc wracam do domu. Dziękuję szepnęła Kasia. Ale tym razem Andrzej nie wytrzymał i spytał szeptem: On drażni pana Zebrzydowskiego, wszak się nie mylę? Tak odszepnęła. Andrzej ściągnął brwi... Chce widocznie, by nic więcej nie zajmowało pani, prócz niego... Może. Zresztą nie lubi go... O ile wuj Mohyński przywiezie pomyślne wieści o pracach Tomka, to w jesieni, da Bóg, ulokujemy go tu, we Lwowie, na naukę... Tymczasem niech pozostaje pod dobrym wpływem pana. Gdy żegnali się, Andrzej zatrzymał dłużej w dłoni rękę Kasi. Niech pani pisuje do mnie jak do... brata z męką wypowiedział to słowo i proszę pamiętać, że ofiary czynione jednostronnie tylko... nie zawsze zdobywają upragniony cel, natomiast częściej utrudniają życie, niweczą własne dążności, gaszą zapał i wreszcie rujnują. Gdy zaś po spełnionych ofiarach na darmo, zostaje taka ruina duchowa i pustka, nic nie ukoi żalu ani goryczy nawet rozpaczy po utraconych, bezcennych darach Bożych i zmarnowanym czasie. Kasię przeniknął przykry nad wyraz dreszcz trwogi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|