Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Stanęłam przed oknem. Aria płynęła, płynęła ciągle, a na niebie wśród
szarobialych kłębów sterował srebrny sierp. Chował się za ciemne zwoje,
wdziewał na się ciężkie futra chmur, czasem zrzucał z siebie te ciężary i kapryś-
nie przysłaniał się przezroczys^ gazą obłoczków. Złożyłam ręce i wpatrzona
w jasny punkt szeptałam słowa modlitwy. Księżyc słyszał, rozumiał moją
prośbę, niósł ją do Boga, każde słowo cieniował swymi obrotami. Patrzył mi
wprost w twarz, jakby z życzliwym uśmiechem, albo z gniewem zasuwał się za
ciemny kłąb lub nagarniał na się szarą mgłę niepewności. Raz na mój szept
gorący błysnął smugą brylantów, cisnął stos światła na mą głowę, aż twarz mi
się rozjaśniła. Szepnęłam: Zrozumiałeś - odczułeś? Ale sierp znowu rozwiał
błogą chwilę, schował się zupełnie.
Uklękłam wówczas i gorąco westchnęłam do Boga, z prośbą, niemal z łka-
92
schyliłam się aż do ziemi, błagając. Ujrzałam blask na podłodze. Sierp
Ilielwu miał brylanty, złocił się nadzieją, otuchą. Wtem zadzwoniono w przed-
ook°Ju' t,
P Czar prysnÄ…Å‚!
20 grudnia
Dziś był Bieruzow. Otworzył mi drzwi, jak wracałam z lekcji. Rozmawia-
łam / nim w salonie Chołmaczowów. Przyniósł mi paczkę numerów Kuriera
Warszawskiego z ostatnich tygodni. Boże! Co za wrażenie! Wiadomości z War-
szawy! Dziękowałam mu szczerze a on rzekł: "To taka drobność,
a dla pani wesoło". Po polsku, choć łamane słowa, ale po polsku. Zdziwiona
spojrzałam na niego, a on odrzekł: "Ja uczę się po waszemu, panno Cecylio".
Dotychczas mówił mi zawsze "Cecylia Kazimirowna". Taki miał dziwny wy-
raz w piwnych oczach, gdy ogarnął mnie nimi... Brrr! Oficer żandarmerii! Nie
chcę o nim mówić. Idę czytać Kuriery. Skąd je dostał i... czemu sam nie wraca
już do Warszawy?
21 grudnia
W kraju wre. Ciągłe aresztowania, ciągła walka o byt. Pochłonęłam wiado-
mości, nawet wszystkie ogłoszenia. W nekrologach jest znajome nazwisko
studenta, zmarł nagle. Może samobójstwo? Chłopak był młody i zdrów.
22 grudnia
Pojutrze wigilia w Warszawie.
Radość w szczęśliwych rodzinach, płacz w wielu domach wśród nędzy. Ile
niedoli na świecie! Ile łez płynie!
A na ulicach ruch, ciągły wzmożony ruch.
Przed rokiem wyjeżdżaliśmy wszyscy na święta do ciotki. Mama i Jontek
wciąż mi są w myśli, i Staszek! Boże! On w ciężkich robotach. On! Staszek!
Może to tylko straszny sen, mara? Wściekłość mnie ogarnia, rozwaliłabym
świat, byle wyrwać Staszka z Syberii. I nic nie mogę dla niego zrobić, nic.
Przecież to gorsze od śmierci!
Julka mi mówi, że nie powinnam go żałować, bo on walczy za kraj, jest
bohaterem. Ja to rozumiem, tylko sercem objąć nie mogę. Wszystko się we
fflnie buntuje, sama do siebie czuję wstręt. Ja, co jestem o tyle mniej warta od
Staszka, mam mniejszÄ… karÄ™. CiÄ…gle niby wyrzut gorzki stoi mi przed oczyma
Postać brata zakutego w żelazach.
Julka inaczej na to patrzy, ona ma twardy charakter, nazywa mnie głupią
Patriotką. Może to słuszne? Ale ja mam tylko mniej mężne serce od niej,
a patriotyzm równie silny.
93
l
I mnie, mnie mogą ogarniać takie dziwne uczucia?... Takie sprzeczn "
straszliwe?... Pc wszystkim, co siÄ™ staÅ‚o ze Staszkiem, ja mogÄ™ patrzeć °'
Bieruzowa z życzliwością? Dziękować mu za jego dobroć - zandarmskien?8
oficerowi?... To zgrzyt! To ironia!... A jednak cóż on winien?... Jest Rosjan
nem i na służbie. Mógłby naprawdę być złym, gdyby chciał i miał to w swe
naturze. On jest uczciwy, coÅ› ma w sobie Å‚agodnego, pomimo dzikich ognJ
w oczach. Wczoraj Julka patrząc przez okno zawołała nagle: "Bieruzow idzje
do nas, wiesz, Cesia, że to dziwny człowiek".
- Dlaczego? - spytałam.
- Ma w sobie cos', co bierze - odrzekła Julka. - Zauważ tylko jego
oczy i straszne, i zarazem Å‚agodzÄ…ce.
Patrzyłam na nią zdumiona. Nie znosiła go przecież, skąd ta zmiana?
A Julka mówiła dalej.
- Albo jego brwi... zrośnięte jak czarne łuki.
- Prędzej jak nahajki - odpowiedziałam z gniewem. Rozdrażniły mnie
zachwyty Julki.
Ona spojrzała na mnie i odrzekła spokojnie, ale ironicznie.
- Czego się dąsasz? Wiem, że ci się podoba "Andrej Andrejewicz", ja się
nie dziwie, bo on jest typowy. Zupełnie do Bohuna podobny.
- Szkoda, że żandarm! - rzuciłam nerwowo.
- A szkoda! - westchnęła Julka.
Nic już nie odpowiedziałam, bo zadzwięczały ostrogi w przedpokoju. Po-
znałam kroki Andrzeja. Zastukał do nas.
- Nie można! - zawołałam.
- Przepraszam!
- Cesia! On po polsku mówi - krzyknęła Julka.
- To i cóż!
Julka skoczyła do drzwi, pobiegła za nim do salonu. Słyszałam, jak roz-
mawiali. Ja szarpałam chustkę na sobie. Gniew mnie porywał niepojęty. Po
kilkunastu minutach weszła Julka, była zmieniona.
- Co się stało?! - zawołałam.
Nie odpowiedziała ani słowa. Podeszła do okna i oparłszy czoło na szybie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates