[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrêci³a g³ow¹. Nie. Zostanie w Limassol. A kiedy siê dowie, ¿e Mun- ger leci, pojedzie po niego na lotnisko w Larnace. Walter okazywa³ pe³ne troski zrozumienie. Zaraz zamówi dla niej apartament w hotelu Amathus& Nie. Bêdê spa³a tutaj& wskaza³a w¹sk¹ sofê pod Scian¹& a ty mo- ¿esz sobie iSæ do hotelu. Walter otworzy³ usta i ³apa³ powietrze jak ryba. Wreszcie powiedzia³: PowinnaS siê dobrze wyspaæ, Ruth. Jestem pewien, ¿e wszystko bêdzie w porz¹dku. Wcale nie jesteS tego pewien i nie mo¿esz byæ. Masz tylko nadziejê. Ja te¿ j¹ mam. Proszê ciê tylko o jedno. Nie próbuj mnie karmiæ ¿adnym cyta- tem z Hamleta, bo ciebie te¿ uduszê. Noc by³a zimna, ale na dwie godziny przed wschodem s³oñca Mungerowi by³o ju¿ w³aSciwie gor¹co. Usiad³ na piêtach i stara³ siê rozluxniæ zesztywnia- ³e miêSnie. Otworzy³ termos z zimn¹ wod¹ i trochê wypi³. Robi³ to dok³adnie co godzinê. Kilka drobnych ³yczków, ¿eby zwil¿yæ usta i gard³o. Ani razu nie wyjrza³ przez mur, bo i po co. Zna³ dobrze basowy pomruk silników ciê¿aró- wek Volvo F12 i nie nale¿a³o ryzykowaæ wychylania g³owy, póki to nie jest absolutnie konieczne. S³ysza³ w nocy wiele innych pojazdów przeje¿d¿aj¹- cych drog¹. Bardzo siê nawet dziwi³ tym o¿ywionym ruchem. Najwidoczniej dostawa tlenku uranu by³a wielkim wydarzeniem dla tutejszej bazy. Wielo- krotnie sprawdza³ Nikona i teleobiektyw, a¿ wreszcie skarci³ siê: postêpuje jak nowicjusz i jeSli nie przestanie, to zapomni zdj¹æ z obiektywu os³onê. Po drugiej po po³udniu us³ysza³ g³uchy ryk piêciu trzystukonnych silni- ków. Uj¹³ aparat i chrz¹kn¹³ rozbawiony, zdejmuj¹c os³onê z obiektywu. Nie zapomnia³! Powolutku uniós³ g³owê i wyjrza³, obrzucaj¹c szybkim spojrze- niem ca³y horyzont. Zmartwia³. Piêæ ciê¿arówek w³aSnie podje¿d¿a³o do wewnêtrznej bramy, poprze- dzanych i chronionych z ty³u przez wojskowe d¿ipy, natomiast w odleg³oSci czterdziestu metrów od jego kryjówki, plecami obróceni do blaszanego ba- raku, grali w karty i palili papierosy ¿o³nierze. By³ to w³aSnie ten barak, za którym chcia³ siê skryæ podczas robienia zdjêæ. Usiad³ ciê¿ko i zacz¹³ prze- klinaæ wszystkich ¿o³nierzy, którzy wymykali siê spod kontroli swoich prze- ³o¿onych. Istotne pytanie: jak d³ugo zamierzaj¹ graæ? Nie móg³ opuSciæ kry- jówki. Natychmiast by go dostrzegli. Cholera jasna, przybywa taki ³adunek, a oni tu bumeluj¹, zamiast iSæ pomagaæ w zdejmowaniu beczek! Dochodzi³y do niego odg³osy wydawanych komend i syk hamulców, a nastêpnie g³uchy metaliczny grzechot rozsuwania magazynowych drzwi. 216 Zaryzykowa³ wychylenie g³owy. Dziêki Bogu! ¯o³nierze wstali, otrzepywa- li ziemiê ze spodni i podnosili ka³asznikowy. Ale co to?! Jeden idzie w jego kierunku. Munger czym prêdzej siê skry³. Czy tamten go zobaczy? Czeka³, mia³ nerwy napiête do ostatecznoSci. S³ysza³ szuranie, potkniê- cie, coraz bli¿sze kroki. Wstrzyma³ oddech, zmuszaj¹c siê do ca³kowitego bezruchu. ¯o³nierz by³ ju¿ bardzo blisko. Nog¹ odtr¹ci³ kamieñ, chrz¹kn¹³, kaszln¹³. I cisza, z wyj¹tkiem g³oSnego oddechu. Przez te kilka sekund Munger po raz pierwszy w ¿yciu zda³ sobie spra- wê, ile dxwiêków wydaje bezwiednie ludzkie cia³o: bicie serca, walenie pul- su, prze³ykanie Sliny. Po chwili do³¹czy³y nowe odg³osy: jakby rozpryskiwa- nie p³ynu. Ten sukinsyn sika! Mia³ dzik¹ ochotê wybuchn¹æ Smiechem. Przypomnia³ sobie szkolne zabawy, kiedy ch³opcy konkurowali, który poSle strumieñ moczu najdalej, najwiêkszym ³ukiem. Raz uda³o mu siê zrobiæ ³uk przez okno ubikacji, dwa metry od ziemi. JeSliby takiej sztuczki popróbowa³ teraz iracki ¿o³nierz, Munger zosta³by oblany. Us³ysza³ g³oSny oddech ulgi. Po chwili kroki siê oddali³y. Munger przeczeka³ jeszcze minutê i wyjrza³ ponad murem. Droga wol- na. Rciany blaszanych baraków nie pozwala³y dostrzec ciê¿arówek, ale s³y- chaæ by³o liczne odg³osy nawo³ywañ i uderzeñ metalu o metal. Wzi¹³ aparat, obejrza³ siê i, pomagaj¹c sobie rêk¹, przeskoczy³ mur. Zgiê- ty w pó³ podbieg³ do baraku, podkrad³ siê na jego skraj i ostro¿nie wyjrza³. Ciê¿arówki Volvo sta³y ty³em do rozsuniêtych drzwi magazynu. Dostrzeg³ dwa podnoSniki podje¿d¿aj¹ce po ³adunek. Sporo ¿o³nierzy. Jedni na ciê¿arów- kach przysuwali beczki, inni po prostu stali doko³a. Z boku przygl¹da³a siê grupka oficerów, a miêdzy nimi dwóch cywilów w bia³ych kitlach. I ci dwaj w³aSnie podeszli, gdy ³apy podnoSników unios³y dwie pierwsze beczki. Munger podniós³ aparat. Przez wizjer dok³adnie widzia³ czarne litery na ¿Ã³³tym tle i czerwone zapieczêtowane korki. Mê¿czyxni w kitlach pochylili siê, ¿eby sprawdziæ, czy s¹ nieuszkodzo- ne. Najwyraxniej byli w doskona³ych humorach, Munger dostrzega³ ich sze- rokie uSmiechy. Kiedy robi³ zdjêcie, jeden z nich pieszczotliwie poklepywa³ ¿Ã³³t¹ beczkê.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|