|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
attache wojskowy niemieckiej ambasady w Brukseli. Pozwolono mu na widzenie z więzniem sam na sam. - Jak pana traktują? - rozpoczął Wenninger rozmowę z majorem Reinbergerem, wyraznie przybitym i oczekującym najgorszych wieści na temat swojego dalszego losu. - Dobrze, nie mogę narzekać... - nie wydawał się rozmowny. Generał pochylił się nad stolikiem, zbliżając usta do ucha majora. - Co się stało z dokumentami? - zapytał bardzo cicho. Spodziewał się, że w pokoju mogą być mikrofony podsłuchowe. Miał rację, choć nie przypuszczał, że ulokowano je na tyle blisko, żeby wychwyciły nawet jego zniżony głos. Reinberger skinął głową, dając znać, że rozumie, dlaczego generał mówi tak cicho. - Zniszczyłem... - powiedział bez przekonania. - Całkowicie? - upewniał się generał. - Dwa razy próbowałem je spalić. Pozostało niewiele... - Jak dużo? - Strzępy, wielkości dłoni... - Czy mogą odczytać treść? Reinberger pokręcił głową. Uspokojony generał wstał. Zadał jeszcze kilka nieistotnych pytań i wyszedł z pokoju. Ta rozmowa została nagrana. O ile do tego czasu rząd belgijski mógł się zastanawiać, czy lądowanie samolotu z ważnymi dokumentami na pokładzie nie zostało zaplanowane przez wywiad niemiecki, żeby wprowadzić Belgów w błąd, to podsłuchana rozmowa przekonywała, że był to autentyczny wypadek i dokumenty są prawdziwe. Należało się więc spodziewać, że wobec tak oczywistego dowodu, że zbliża się czas agresji na Belgię, zabrzmi w tym kraju alarm. Na zbrojenia nie było już wiele czasu, ale rząd powinien zmienić swoją politykę nieufności wobec Francji, a Sztab Generalny przystąpić do współdziałania z aliantami. Tymczasem w Brukseli panował spokój. Duch appeasementu tak bardzo opanował zachodnią Europę, że belgijscy politycy nie zdobyli się na żadne energiczniejsze działania, bojąc się zaogniać sytuację. Odrzucili nawet inicjatywy, z jakimi wystąpiły władze Francji. Na propozycję generała Maurice'a Gamelina, żeby wprowadzić wojska francuskie do Belgii, Paul-Henri Spaak, belgijski minister spraw zagranicznych, odparł ,że taka propozycja jest całkowicie niemożliwa do zaakceptowania i sprzeczna z polityką jego rządu. Dzień pózniej powiedział do niemieckiego ambasadora, Vicca von Bulowa-Schwantego, że Belgia podjęła zapobiegawcze działania wobec ewidentnego dowodu intencji ataku", ale równocześnie zapewnił go solennie, że rząd Belgii nigdy nie pozwoli sobie na tak nierozważne działanie, jak wezwanie aliantów do swojego kraju"; tak ambasador streścił rozmowę z belgijskim ministrem w depeszy do Berlina. Belgijski Sztab Generalny, nieco trzezwiej oceniając sytuację, podjął pewne współdziałania z aliantami, ale w bardzo ograniczonym zakresie: wysłano mapy belgijskich lotnisk do Londynu i Paryża, przystąpiono do organizowania kolejowego transportu francuskich czołgów do Holandii i poczyniono parę innych drobnych kroków. Kluczowe dla przebiegu kampanii na Zachodzie nadejście francusko-brytyjskich oddziałów i połączenie ich z wojskami belgijskimi zależało od tego, jak długo Eben Emael zatrzyma niemieckie dywizje. Potrzeba było sześciu dni... Czyżby przechwycenie przez Belgów tajnych planów majora Reinbergera skłoniło Hitlera do zmiany planów dotyczących wojny z Belgią? Zapewne miało to istotny wpływ. Fuhrer od początku nie był przekonany do planu zakładającego, że główny ciężar uderzenia niemieckich wojsk powinno się skupić na północy Belgii. Było to w istocie odtworzenie planu Schlieffena, według którego w sierpniu 1914 roku wojska niemieckie uderzyły na Belgię i posuwały się szerokim łukiem na południe w stronę Paryża. W 1939 roku niemieccy planiści chcieli przeprowadzić trzon wojsk niemieckich - 37 dywizji (w tym osiem pancernych) z Grupy Armii B", tą samą trasą przez Belgię, aczkolwiek dywizje te miały skręcić nie na południe w stronę Paryża, jak w 1914 roku, lecz utrzymywać kierunek północny, aby dojść do wybrzeży kanału La Manche i uniemożliwić lądowanie wojskom brytyjskim. Dopiero w drugim etapie wojny miały ruszyć na Paryż. Hitler zaakceptował ten plan, ale bez entuzjazmu. Brakowało w nim fortelu, niekonwencjonalnego posunięcia, które tak cenił jako warunek politycznych i militarnych zwycięstw. Rozumiał, że jego wojska będą tak działać, jak spodziewali się tego alianci, a więc bez elementu zaskoczenia, na którym opierała się doktryna wojny błyskawicznej. W miarę wyczekiwania na sprzyjające warunki atmosferyczne, Hitler coraz częściej napomykał o przeniesieniu ciężaru uderzenia na południową Belgię. Jednak brakowało mu odwagi do dokonania tak diametralnej zmiany, a także sojusznika, który utwierdziłby go w przekonaniu, że poprowadzenie wojsk przez południe Belgii jest lepszym rozwiązaniem. Za to zderzał się z jednoznaczną opinią, że przejście czołgów przez leżące na południu Ardeny jest niemożliwe. W tym górzystym, pociętym wąwozami i zalesionym terenie czołgi byłyby zmuszone posuwać się w kolumnach, nie mogłyby wykorzystać swojej siły, za to byłyby narażone na ataki lotnicze. Hitler wydawał się przekonać. Do czasu...Nie wiedział, że jego pogląd podzielało wielu znaczących oficerów, gdyż ich propozycje do niego nie docierały. Dowódca Grupy Armii A", generał Gerd von Rundstedt, i szef jego sztabu, generał Erich von Manstein, często kierowali do dowództwa wojsk lądowych raporty, w których uzasadniali, że główne uderzenie powinno pójść południem Belgii. Nadaremnie. Ich propozycje nie zostały wykorzystane. Prawdopodobnie zaważyły na tym względy osobiste: dowódca wojsk lądowych, generał von Brauchitsch, nie znosił ani Mansteina, ani Rundstedta, a Halder uważał ponadto ich pomysły za nierealne. Lecz gra wojenna, przeprowadzona następnego dnia w Mayen, potwierdziła skuteczność uderzenia na południe. 17 lutego Manstein, dopiero co mianowany dowódcą XXXVIII korpusu, jedząc obiad z Hitlerem, miał okazję przedstawić mu swój projekt. Hitler był szczęśliwy. Jego pomysły, nieśmiało dotychczas wyrażane wobec najwyższych oficerów Sztabu Generalnego, znalazły niespodziewanie potwierdzenie ze strony fachowca pierwszej wody. Manstein, wezwany do Kancelarii Rzeszy 24 lutego, stawił się przed Hitlerem, aby wyłożyć mu swój plan szczegółowo. Udowodnił, że przeciwnicy kierowania czołgów przez Ardeny nie mają racji. Zauważył, że dowódcy francuscy, przekonani, że Niemcy nie skierują swoich wojsk do tego rejonu, przeznaczyli do obrony Ardenów jednostki rezerwowe swojej 2 i 9 armii, słabe, zle wyszkolone i uzbrojone, które nie stanowiły równego przeciwnika dla niemieckich dywizji pancernych. A gdy te przedrą się przez Ardeny, zatrzymanie ich na równinach Francji nie będzie już właściwie możliwe - dowodził. Hitler zaakceptował tę strategię, która
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|