Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powietrze. Zupełnie się zapomniała, straciła kontrolę nad sobą. Przeszył ją dreszcz, gdy
delikatnie ugryzł ją w ucho.
- Podoba ci się, Sophie?
- Tak - wydusiła.
Jej palce gorączkowo badały jego mocne ramiona - muskularne i szerokie.
Uniósł głowę i spojrzał na nią. W jego oczach lśniło pierwotne pożądanie, które
zapewne przeraziłoby ją, gdyby nie czuła dokładnie tego samego. Ich ciężki oddech od-
bijał się echem w cichym korytarzu.
- To dobrze - powiedział. - Bo to właśnie możesz mi dać, Sophie. Seks. Tego wła-
śnie chcę. I tylko tego chcę od ciebie.
Zadrżała, ale tym razem nie miało to nic wspólnego z podnieceniem. Przyjrzała mu
się bacznie. Na jego twarzy nie dostrzegła nawet cienia czułości - jedynie czystą żądzę.
Za pózno zdała sobie sprawę, że ma do czynienia z mężczyzną, którego nie ob-
chodzi nikt i nic - poza fizycznym zaspokojeniem. Ugięły się pod nią kolana.
- Nie masz nic do powiedzenia, Sophie? - jego usta wykrzywiły się w pozbawio-
nym radości uśmiechu, który doszczętnie zniszczył w niej resztki pragnienia.
Była głupia. Zlepa, bezmyślna i głupia.
- Nie potrzebuję twojego współczucia - ciągnął. - Ale twoje ciało to co innego. Z
otwartymi ramionami przyjmę każdy jego centymetr. Nie chcę uczuć, związków, długich
rozmów o przyszłości. Potrzebuję tylko zapomnienia. Na jedną, jedyną noc... Pozwolisz
mi na to, Sophie?
R
L
T
Otworzyła usta, starając się znalezć właściwe słowa, by zakończyć ten koszmar.
Ale nic nie przychodziło jej do głowy. Wzięła głęboki, drżący oddech, starając się zi-
gnorować narastający w niej ból.
Przynajmniej był szczery. Powinna być mu wdzięczna, że dał jej to do zrozumienia
teraz, zanim zupełnie przytłoczyłyby ją jego żarliwa namiętność i jej własny głód... Głód
miłości, jak sobie nagle uświadomiła. Odwróciła głowę, niezdolna spojrzeć mu w oczy.
- Mam rozumieć, że to znaczy nie? - zapytał.
Pod warstwą kpiącej pogardy w jego głosie wyraznie usłyszała desperację.
I niewiele brakowało, a dałaby mu to, czego chciał. Ani przez chwilę nie wątpiła,
że w łóżku byliby doskonale zgrani. Ale jak mogłaby pózniej na siebie spojrzeć? Musiała
uciekać - w tej chwili.
Popchnęła go z całej siły, ale Kostas nie ruszył się z miejsca. Dopiero po kilku se-
kundach gwałtownie cofnął się o krok. Jego oczy były zupełnie nieprzeniknione.
Sophie nie pamiętała, jak pobiegła do swojego pokoju, zamknęła drzwi, zrzuciła
ubranie i stanęła pod strumieniem gorącej wody.
Wiedziała tylko tyle, że tam, przy Kostasie, straciła szacunek dla samej siebie.
Kostas chodził w kółko po salonie, nerwowo zerkając na zegarek. Gdzie ona może
być? Słońce już zachodziło, a Sophie nie wracała. Zatrzymał się przy wielkim oknie i
zmarszczył brwi, patrząc na srebrnoszary gaj oliwny i lśniące w oddali morze.
Sophie zjadła śniadanie, zanim większość służby wstała z łóżek. Wymknęła się z
domu, na odchodnym rzucając jedynie gospodyni, że wyjeżdża na cały dzień.
Pojechała z Jorgosem. Kostas sam nie wiedział, czy ma się cieszyć, że nie jest sa-
ma, czy wściekać się z zazdrości.
Nie mógł nic zrobić. Gdy na horyzoncie pojawiała się Sophie, zupełnie tracił nad
sobą kontrolę. Nie potrafił przestać o niej myśleć - ani wtedy gdy niósł Eleni na barana
nad morze, ani wtedy gdy układał nadąsaną córeczkę do snu, wymigując się od odpo-
wiedzi na pytania, gdzie jest Sophie i dlaczego się z nią dziś nie bawiła.
Dobrze znał odpowiedz. Na myśl o niej ciarki przeszły mu po plecach.
R
L
T
Sophie unikała go. I tak wydało mu się niewiarygodne, że postanowiła oddalić się
jedynie na dzień, zamiast zupełnie zniknąć. Po tym, co zrobił, to ostatnie byłoby w pełni
uzasadnione.
Obrócił się na pięcie, przeszedł przez pokój i korytarz i znalazł się przed domem.
Stanął na kamiennych stopniach w cieple popołudniowego słońca, dysząc tak ciężko, jak
gdyby przed chwilą przebiegł kilka kilometrów.
Nie, nie mógł od tego uciec. Od poczucia winy dręczącego go od wczorajszej nocy,
gdy pocałował Sophie i rzucił się na nią z pragnieniem, które bardziej pasowało do dzi-
kiej bestii niż cywilizowanego człowieka.
A przecież całe jego ciało płonęło z pragnienia. Usta Sophie były tak słodkie, że
wystarczyło raz ich posmakować, by na zawsze się od nich uzależnić. Odwzajemniła je-
go pocałunek z taką namiętnością, że nie posiadał się z zaskoczenia i radości.
Jego kobieta...
Te szalone, nieracjonalne słowa tłukły mu się w głowie, gdy wpijał się w jej usta,
przyciskał jej miękkie ciało do swojego.
Przeszedł przez zarośla na niewielki cypel i zatrzymał się na skraju klifu, który
opadał do zatoczki. Czuł słony smak na języku. Słyszał uderzanie fal o brzeg - głośne i o
wiele bardziej miarowe niż bicie jego własnego serca.
Starał się myśleć jasno i logicznie. Gorące pragnienie i zaborczy instynkt zagłu-
szyły głos rozsądku. A on po prostu padł ofiarą gwałtownego przypływu pożądania.
Sophie nie była jego kobietą, tak samo jak on nie był mężczyzną jej marzeń.
Powinien skupić się wyłącznie na córce. Nie miał czasu dla nikogo innego - a już
na pewno nie dla dziewczyny z drugiego końca świata, w dodatku pogrążonej w żałobie i
udręczonej wspomnieniami rodzinnego konfliktu i odrzucenia.
Z drugiej strony przy tej niezależnej, namiętnej dziewczynie - rozmawiając z nią,
dyskutując, znajdując wspólny język - wreszcie poczuł, że żyje. A nie czuł się tak od
długiego czasu.
Pokręcił głową. Nie, to tylko złudzenie - a oni byli dla siebie jedynie nieznajomy-
mi, których rzucił obok siebie przypadek. Niczym więcej.
R
L
T
To dlatego był z nią tak brutalnie szczery poprzedniej nocy. Ujął swoje bolesne
pragnienie w przykre, bezwzględne słowa. Każde miało zniweczyć bliskość między nimi
i sprawić, że Sophie zacznie go unikać. Specjalnie wywołał w niej odrazę, gdyż była to
jedyna bariera, jaka między nimi pozostała.
Wiedział bowiem jedno - stracił honor. %7ładen przyzwoity mężczyzna nie próbo-
wałby uwieść goszczącej u niego kobiety we własnym domu. Nie wykorzystałby jej
życzliwości przeciwko niej.
Dobrze, że wykazała więcej silnej woli niż on i wyjechała na cały dzień. Ale nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates