[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie. - Nick z przykrością zobaczył cień współczucia na twarzach Taylor i Bormana. - Nie wierzę w to, ale gdyby nawet tu przyjechał, to i tak miałby pełno czasu, żeby wrócić do domu. To wszystko zdarzyło się przecież ponad godzinę temu. - Wiecie co, właściwie mogę już dzisiaj odpowiedzieć na pytanie Taylor o to, co macie robić - włączył się Borman. - Jedzcie jutro z powrotem do Oxfordu i spróbujcie wybadać znajomych Clary, czy wiedzą cokolwiek na temat jej kontaktów z Maxem albo Joshem. Ja tymczasem sprawdzę w komputerze konta osób, które były w Rounders, kiedy Nick zadzwonił z wiadomością o kradzieży. To są główni podejrzani. Spróbuję się dowiedzieć, czy ktokolwiek z nich dostał ostatnio większy zastrzyk gotówki. - Umie pan to zrobić? - zdumiał się Nick. - Komputer pozwala robić niewiarygodne rzeczy. - Mel uśmiechnął się, wstał i poklepał Taylor po ramieniu. - No, do roboty. Muszę wyjąć kulę ze ściany. - Powiesz Vollmerowi, że węszyliśmy w domu Eberhardtów? - spytał Nick, pomagając Taylor rozesłać prześcieradło na kanapie. - Tylko jeżeli nie będę miała wyjścia. - Spojrzała na niego. - Słuchaj, czy twoim zdaniem ten Eugene Lewis potrafiłby strzelić do człowieka? - Takiego typka należałoby wsadzić za sam wygląd, a ty się zastanawiasz, czy potrafiłby nacisnąć na cyngiel! - Eberhardtom ktoś musiał pomagać przewozić te wszystkie figury. Jeżeli to Eugene zabił Eberhardtów, to on może stanowić brakujące ogniwo. - Na razie trzymaliśmy się jednak hipotezy, że ktoś z Rounders był w to zamieszany. - Bo pewnie był, ale w ograniczonym zakresie. Wiesz, cicha kradzież na boku, żadnych ofiar, żadnych kontaktów z Eberhardtami z wyjątkiem momentu przekazania pieniędzy. Sprawy się skomplikowały, kiedy pewnego dnia odkryłeś kradzież. Lewis spalił wtedy galerię razem z Eberhardtem w środku, żeby pozbyć się dowodów. Tyle że część dowodów była poza galerią. - I, jak się zdaje, również poza domem. - Być może, ja jednak coś tam znalazłam. - Taylor sięgnęła po torbę i wyjęła z niej skórzany notes, taki sam jak ten, który znajdował się w bagażu Clary Eberhardt. - Znalazłam to pod biurkiem, kiedy ty już wszedłeś na górę. - Co jest w środku? - Trochę notatek, z których być może uda mi się zrobić użytek. - Wzruszyła ramionami i rzuciła mu notes. Nick złapał go w powietrzu, rozciągnął się na kanapie i zaczął przewracać kartki. Notes wypełniały luzne zapiski dotyczące na ogół pór spotkań, uzupełnione gdzieniegdzie krótkimi adnotacjami. - Głównie terminy spotkań z klientami, dostawcami i daty aukcji - podsumował. - Mogę ci teraz powiedzieć, jak często Eberhardt chodził do dentysty. - Zajrzyj do spisu telefonów na końcu. Nick przejrzał ostatnie strony, zapisane gęsto numerami. - Widzisz coś znajomego? - spytała. Pokręcił przecząco głową. - Zaraz... - Zawahał się i spojrzał spod oka na Taylor. - Skąd, do diabła, wziął się tutaj mój telefon? Rozdział 7 Taylor siedziała ha oparciu kanapy i zaglądając Nickowi przez ramię, śledziła, jak przesuwa palcem wzdłuż kolumny nazwisk w notesie. Był aż zanadto świadom jej bliskości. Aura niepokoju gdzieś zniknęła, pozwalając teraz kobiecości pulsować z taką siłą, że Nick czuł, iż nie zdoła się powstrzymać i lada moment wezmie ją w ramiona. Zanim jednak zdążył wykonać jakikolwiek ruch, Taylor wstała, wyprostowała się i spojrzała na niego badawczo. - Może chcieli zadzwonić do Rounders, zanim się tam włamali, żeby sprawdzić, czy na pewno cię tam nie ma. Kto wie... Och, jestem już zbyt zmęczona, żeby logicznie myśleć. Nick odłożył notes na kolana. Nie był w stanie zapanować nad reakcjami w chwilach, gdy ta kobieta zbliżała się do niego. Zdawał sobie sprawę, że od czasów college'u nie przydarzyło mu się, by jakakolwiek istota płci przeciwnej działała na niego z taką siłą. - Na umywalce w łazience przygotowałam nową szczoteczkę do zębów. Udało mi się znalezć jakąś nie używaną maszynkę do golenia, ale niestety nie mam dla ciebie piżamy, a moja bielizna chyba się do tego celu nie nadaje... - Dziękuję - wymamrotał i powiódł za nią wzrokiem, przyglądając się, jak znika w drzwiach łazienki. Pomyślał, że utrzymanie ich stosunków na płaszczyznie czysto oficjalnej z pewnością nie będzie łatwe. Przynajmniej nie dla niego. Już samo wyobrażenie Taylor wspinającej się na drabinkę i wchodzącej do łóżka w swojej sypialni na pięterku - właściwie tuż nad jego głową - przyprawiło go o kolejny dreszcz. Zawsze czuł się niezwykle dumny z tego, że umie panować nad sobą w układach z kobietami. Owszem, potrafił być romantyczny, a nawet czarujący, jednym słowem - taki miły chłopak. Mówiły mu, że jest dobrym kochankiem. Kobiety, które przechodziły przez jego łóżko, pojawiały się, a potem znikały. Były w jego życiu zupełnie jak koniki na karuzeli, które rzezbił - kolorowe, zapraszały do wspólnej przejażdżki - tyle że znikały za rogiem, gdy karuzela stawała. Pięć minut pózniej Taylor powiedziała mu dobranoc i wspięła się na antresolę. Bez większych skrupułów Nick obejrzał, tym razem z bliska, jej zgrabną pupę i nogi. Szybko zrobił w łazience wieczorną toaletę, wskoczył z powrotem na kanapę i zgasił lampkę na stoliku. Metalowe sprężyny cienkiego materaca wkrótce spowodowały, że poczuł się jak fakir. Będzie miał szczęście, jeśli uda mu się w ogóle zmrużyć tej nocy oko. Materac i równy oddech Taylor dochodzący znad głowy wróżyły raczej nocne czuwanie. Nagle coś pacnęło w nogach kanapy. Elmo wśliznął się pod kołdrę, przesunął wzdłuż jego ciała i zwinął w miękki kłębek przy jego piersi. - Zgadnij, kotku, co powinieneś teraz zrobić - wyszeptał zmęczonym głosem i niemal natychmiast zapadł w sen.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|