|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wta rzam, nie świa do mie - chcie li by ście ją skie ro wać. Im jest pan dal szy zwie rzę ciu, tym sleg jest mniej szko dli wy, ale im bliż szy, tym bar dziej ze chce pan za cho wać kon spi ra cję. Same zwie rzę ta wolą mil czeć. Ro bią, co chcą, i na ci ska ją na dzwi gnię. - Na jaką dzwi gnię? Opo wie dzia łem im o szczu rach. - A pan pró bo wał? - za py tał Ma ria. - Tak. - I co? - Jak pan wi dzi, mil czę. Przez ja kiś czas Ma ria tyl ko sa pał. - No cóż, nie je stem bliż szy zwie rzę ciu niż pan& - po wie dział wresz cie. - Jak to wło żyć? Za ła do wa łem ra dio i po da łem mu. Oscar ob ser wo wał nas z za in te re so wa niem. - Z Bo giem - rzekł Ma ria. - Gdzie tu jest ła zien ka? Od razu umy ję się po po dró ży. Za mknął się w ła zien ce. Było sły chać, jak po ko lei upusz cza róż ne rze czy. - Dziw na spra wa - rzekł Oscar. - To w ogó le nie jest spra wa - za pro te sto wa łem. - To ka wa łek hi sto rii, Osca rze, a pan chce to upchnąć do tecz ki z ta siem ka mi. Tak się nie da, to nie gang ste rzy. Ja sne jak słoń ce, jak ma wiał Jur kow ski. - Kto? - Jur kow ski Wła di mir Sier gie je wicz. Był taki słyn ny pla ne to log, pra co wa łem z nim. - Na pla cu przed Olim pi kiem stoi po mnik ja kie goś Jur kow skie go. - Tego sa me go. - Na praw dę? - zdzi wił się Oscar. - A zresz tą cał kiem moż li we. Ale po mnik po sta wi li mu nie za to, że był słyn nym pla ne to lo giem. Po pro stu on jako pierw szy w hi sto rii roz bił bank w elek tro nicz nej ru let ce. Taki wy czyn na le ża ło upa mięt nić. - Spo dzie wa łem się cze goś w tym ro dza ju - wy mam ro ta łem. Czu łem zmę cze nie. W ła zien ce za szu miał prysz nic i na gle Ma ria wrza snął strasz nym gło sem. Naj pierw po my śla łem, że pu ścił lo do wa tą wodę za miast cie płej, ale on wrzesz czał bez prze rwy, a po tem za czai po twor nie kląć. Ja i Oscar po pa trzy li śmy na sie bie. Oscar był w su mie spo koj ny, pew nie my ślał, że tak prze ja wia się dzia ła - nie sle gu, i na jego twa rzy po ja wi ło się współ czu cie. Wście kle za ło mo ta ła za suw ka, drzwi do ła zien ki otwo rzy ły się z hu kiem i w sy pial ni za czła pa ły mo kre pię ty. Nagi Ma ria wpadł do ga bi ne tu. - Coś pan, głu pi?! - wrza snął na mnie. - Co to za kre tyń skie dow ci py? Za mar łem. Ma ria wy glą dał jak upior na ze bra. Jego tłu ste cia ło po kry wa ły ja do wi cie zie lo ne pasy. Krzy czał i tu pał, i le cia ły z nie go szma rag do we kro ple. Gdy już ochło nę li śmy i obej rze li śmy miej sce zaj - ścia, oka za ło się, że prysz nic za tka ny jest gąb ką na są czo ną zie lo nym tu szem. Przy po mnia łem so bie kart - kę od Lena i zro zu mia łem, że to Wuzi. In cy dent się efek tow nie roz wi jał. Ma ria uwa żał, że to drwi ny i cham skie na ru sze nie sub or dy na cji. Oscar rżał. Ja tar łem Ma rię szczot ką i tłu ma czy łem się. Po tem Ma - ria oświad czył, że te raz już ni ko mu nie wie rzy i wy pró bu je sleg w domu. Ubrał się i za czął oma wiać z Osca rem plan blo ka dy mia sta. A ja my łem wan nę i my śla łem, że moja pra ca w Ra dzie Bez pie czeń stwa do bie ga koń ca, że bę dzie mi zle i że już jest mi zle, i nie wiem, od cze go po wi nie nem za cząć, i że chcę włą czyć się do omó wie nia pla nów blo ka dy, i chcę nie dla te go, że uwa żam blo ka dę za ko niecz ną, ale dla te go, że to jest pro ste, znacz nie prost sze, niż zwró cić lu dziom du sze ze żar te przez rze czy i na uczyć każ de go my śleć o świa to -
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|