|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczy wiście, że mam. Proszę. Halina podała córce barwny przedmiot pożądania. Zapiąć ci je? Koniecznie! Och& Jakie one są rozbrajająco słodkie! Tak bardzo je lubiłam. Cieszy ła się jak dziecko, doty kając kolorowy ch kulek. Tato sprawił mi nimi ogromną frajdę. A pamiętasz, jak wciąż chciałam je nosić? Prawie nie rozstawałam się z moim pierwszy m prawdziwy m naszy jnikiem. By łam z nich taka dumna! I wciąż chwaliłam się, że są od tatki. Już nie lśniły jak przed laty. Powlekający je lakier zmatowiał i skruszał. Niektóre korale popękały, lecz wciąż trzy mały się na mocnej ży łce. Dla Michasi nadal by ła to najpiękniejsza biżuteria na świecie. Tego dnia prawie nie czuła bólu. Dziewczy na od dawna nie miała tak dobrego samopoczucia. By ła niemalże szczęśliwa i zarażała swoją radością wszy stkich wokół. Lekarz, pielęgniarki zaglądające do jej pokoju, inni wolontariusze oraz opiekunowie wszy scy wy rażali uznanie dla odmienionego wy glądu i cieszy li się, że na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nie jesteś zmęczona? zdziwiła się matka, gdy wczesny m popołudniem, zamiast uciąć sobie drzemkę, Michalina wciąż miała ochotę na rozmowy. Ani trochę. Już dawno nie czułam się równie dobrze, mamuś. Pozwól mi się ty m nacieszy ć, nie każ mi odpoczy wać. Nie czuję takiej potrzeby. Och& Zliczne są te czerwone paznokcie zachwy ciła się świeżo zrobiony m manicurem. I pomy śleć, że nigdy nie malowałam paznokci na taki kolor. Zawsze preferowałam beż lub blady róż. Jak dobrze, że wzięłaś właśnie ten lakier! Spojrzała w okno. Przez chwilę siedziała w milczeniu, śledząc wzrokiem latające ptaki. Nie opuszczało jej radosne oży wienie. Och, mamuś, co ja by m dała za to, aby wy jść chociaż na chwilę poza te mury westchnęła. Tak mi tęskno za świeży m powietrzem i zapachem przy rody. A może wzięłaby ś mnie na spacer do ogrodu? Chociaż na chwilkę! Mogłaby m pojechać na wózku inwalidzkim zasugerowała, wiedząc, że o własny ch siłach nie przeszłaby nawet kilku kroków. Nie opuszczała łóżka już od trzech ty godni, a i wcześniej większość czasu spędzała w pozy cji leżącej lub półsiedzącej. Kiciuś, to chy ba nie jest dobry pomy sł. Jesteś podłączona do ty ch wszy stkich urządzeń& Obawiam się, że lekarz na to nie pozwoli& Proszę& Zapy taj go. Może da się odłączy ć aparaturę choć na chwilę. Błagam, mamo& Chcę poczuć promienie słońca na skórze. Mamo& Wy trzy mam każdy ból, by leby wy jść chociaż na moment. Halina nie mogła odmówić, córka tak rzadko prosiła o cokolwiek. Postanowiła, że pójdzie na dy żurkę i przy najmniej zapy ta, czy dałoby się spełnić ży czenie Michasi. Ku jej zaskoczeniu lekarz nie robił trudności. Dziewczy na nie by ła sztucznie podtrzy my wana przy ży ciu, a nowotwór zaatakował układ kostny. Pogoda by ła odpowiednia, nie by ło upalnie ani zimno, więc świeże powietrze na pewno jej nie zaszkodzi. Ustalono, że po popołudniowy m obchodzie Michalina pojedzie na upragniony spacer. Następny pomy sł zrealizowała osobiście. Po prostu wzięła do ręki komórkę i niemalże wy musiła na tacie, aby po pracy zajrzał do mieszkania, a pózniej przy jechał do niej z Saszą. Umówiła się z nim w ogrodzie. By ła tak bardzo podekscy towana, że rodzice nie próbowali wy bić jej tego zamiaru z głowy. Po południu w pokoju zapanował ruch. Odłączono aparaturę monitorującą czy nności ży ciowe. Coś tam zamocowano do wózka inwalidzkiego, na który została posadzona. Przy czepiono także stelaż podtrzy mujący kroplówkę. Prócz matki miała z nią wy jść również pielęgniarka. Michalina ży wiła nadzieję, że kobieta nie udaremni jej możliwości spotkania z Saszą, podobnie jak ojciec argumentując, że nawet tak czy ściutkie zwierzątko przenosi mnóstwo niebezpieczny ch bakterii, które mogły by zaszkodzić jej wątłemu organizmowi. Tęskniła za swoją podopieczną i doty kiem mięciutkiego futerka, więc nie mogła doczekać się wizy ty ojca. Michalina wraz z eskortą minęła kilka kory tarzy. W powietrzu unosił się specy ficzny duszny
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|