Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Zgoda  przytaknął Mierzwa.  Podobno ten koleś samodzielnie załatwił całą grup?
Odzysku.
Holly, na poły już osłonięta tarczą, zatrzymała się.
 Całą grupę? Hmm. W pełnym rynsztunku? Ciekawe&
I rozpłynęła się w powietrzu. Ostatnią rzeczą, jaką ujrzał Mierzwa, był jej szeroki
uśmiech.
Krasnala kusiło, aby jeszcze przez chwilę zostać na miejscu. Nie znał większej
uciechy niż widok oddziału SKR w ciężkim ekwipunku, wyżywającego się na
gromadzie niczego niepodejrzewających ludzi. Kiedy kapitan Nieduża skończy
robotę, ten cały Fowl będzie ją błagał, żeby wyniosła się z jego dworu.
Wzmiankowany typ Fowl oglądał całą scenę na ekranach kontrolnych. Nie ma co
ukrywać, sprawy nie wyglądały dobrze. Wyglądały wręcz fatalnie. Ale nie stało się nic
nieodwracalnego. Była jeszcze nadzieja.
Podsumował wydarzenia ostatnich kilku minut. Bezpieczeństwo dworu zostało
nadwerężone. Pokój z sejfem, zdemolowany przez jakieś wzdęte stworzenie, zamienił
się w pobojowisko. Butler leżał nieprzytomny, być może sparaliżowany wskutek tej
samej gazowej anomalii. Zakładniczka, której przywrócona została magiczna moc,
poruszała się swobodnie po domu.
Obmierzły typ w skórzanych portkach rył pod fundamentami, najwyrazniej nie
zwracając uwagi na przykazania Małego Ludu. A ponadto elfom udało się odzyskać
egzemplarz Księgi, choć były jeszcze inne, a wśród nich zapisana na dysku kopia,
zamknięta w szwajcarskim skarbcu.
Artemis powoli gładził zabłąkany kosmyk ciemnych włosów. Z ogromnym trudem
szukał dobrych stron powyższego scenariusza. Kilkakrotnie odetchnął głęboko;
musiał odnalezć swoje chi, tak jak nauczył go Butler.
Po kilku chwilach kontemplacji zdał sobie sprawę, że nic z tego, co zaszło, nie
wpływa znacząco na całościową strategię obu stron. Kapitan Nieduża nadal
pozostaje uwięziona we dworze, ponadto okres zatrzymania czasu nieubłaganie
zbliża się do końca. Niedługo jedynym wyjściem dla SKR będzie zdetonowanie
biobomby, a wówczas on, Artemis Fowl, zada śmiertelny cios. Oczywiście, teraz
wszystko zależało od komendanta Bulwy. Jeśli jego możliwości intelektualne były tak
nikłe, na jakie wyglądały, cały plan Artemisa mógł lec w gruzach. Chłopiec żywił
gorącą nadzieję, że ktoś w zespole wróżek ma dość rozumu, aby dostrzec błąd,
popełniony przezeń w czasie spotkania negocjacyjnego.
Mierzwa odpiął klapkę w portkach. Pora napchać się piachu, jak mawiali w kopalni.
Tunele krasnali miały tę wadę, że zamykały się za nimi, więc kiedy ktoś chciał się
cofnąć tą samą drogą, musiał kopać dziurę od nowa. Niektóre krasnale wracały po
swoich śladach, przeżuwając mniej zbitą, już przetrawioną ziemię. Mierzwa wolał
wykopać świeży tunel. Z jakiegoś powodu powtórne zjadanie tego, co przerobił,
niezbyt mu odpowiadało.
Rozluznił szczęki i wycelował ciało niczym torpedę ku dziurze w deskach podłogi.
Zapach minerałów wypełnił mu nozdrza, natychmiast łagodząc jego niepokój.
Bezpieczny, nareszcie bezpieczny. Nic nie mogło dogonić krasnala pod ziemią, nawet
skaliański smok skalny. To znaczy, gdyby zdołał dostać się pod ziemię&
Dziesięć potężnych palców chwyciło Mierzwę za kostki nóg. Ależ pechowy dzień 
najpierw krostowaty, a teraz ten człowiek zabójca. Niektórzy ludzie niczego się nie
uczą. Zwłaszcza Błotni Ludzie.
 Uuu  wymamrotał krasnal, bezsilnie kłapiąc luzną szczęką.
 Nie ma szans  dobiegła go odpowiedz.  Z tego domu wyjdziesz tylko w foliowym
worku.
Mierzwa poczuł, że ktoś ciągnie go do tyłu. Człowiek musiał być bardzo silny 
niewiele stworzeń umiało oderwać krasnala od tego, co raz chwycił. Jął pośpiesznie
kopać nasyconą winem ziemię i wpychać ją garściami do przepastnej gęby. Miał
tylko jednÄ… szansÄ™.
 Chodz, ty mały goblinie. Wyłaz.
Goblinie! Gdyby nie konieczność zjadania gliny, którą zamierzał wystrzelić w swego
wroga, Mierzwa z pewnością dałby wyraz oburzeniu.
Człowiek zamilkł. Być może zauważył odpiętą klapkę na tyłku, a być może sam tyłek.
W każdym razie, na pewno przypomniał sobie, co go spotkało w pokoju z sejfem&
 O&
Możemy się jedynie domyślać, co miało nastąpić po owym  O", ale gotów jestem iść
o zakład, że bynajmniej nie sformułowanie  to ci dopiero". Butler po prostu nie
dokończył zdania, albowiem nader roztropnie postanowił rozluznić uścisk i puścić
krasnala. Mądra to była decyzja, gdyż Mierzwa wybrał właśnie ten moment, aby
przypuścić ziemną ofensywę.
Bryła zbitej gliny pędząca z prędkością kuli armatniej ugodziła w punkt, gdzie
dosłownie przed sekundą znajdowała się głowa Butlera. Gdyby owa część ciała sługi
pozostała na dawnym miejscu, zapewne straciłaby kontakt z resztą jego osoby 
niegodny koniec dla ochroniarza takiego kalibru. Teraz mokry pocisk zaledwie
musnął go w ucho, lecz i to wystarczyło, by obrócić nim niczym łyżwiarzem w
piruecie i rzucić go na tyłek po raz drugi w ciągu kilku minut.
Kiedy Butler odzyskał ostrość widzenia, krasnal zniknął już w wirze błotnistej mazi.
Służący zrezygnował z pościgu; podziemna śmierć nie figurowała na jego liście
pilnych spraw do załatwienia. Jeszcze się spotkamy, maluchu, pomyślał ponuro. I
rzeczywiście. Ale to już zupełnie inna historia.
Zanim Mierzwa zorientował się, że nikt go nie ściga, z rozpędu pokonał kilka metrów
gliniastej gleby. Jego tętno uspokajało się z wolna pod wpływem smaku ziemi.
Postanowił wprowadzić w życie plan ucieczki.
Zmienił kurs, kierując się ku zauważonej wcześniej króliczej norze. Liczył na to, że
szczęśliwym trafem Ogierek nie poddał okolic majątku badaniom sejsmologicznym 
w przeciwnym razie podstęp niechybnie zostałby odkryty. Całą nadzieję Mierzwa
pokładał w tym, że na razie wróżki miały na głowie ważniejsze sprawy niż zbiegłego
więznia. Oszukanie Juliusza nie stanowiło problemu, ale faun  o, to była chytra
sztuka.
Podążając za niezawodnym kompasem wewnętrznym, po kilku minutach wyczuł
pierwsze, łagodne wibracje królików, biegających po korytarzach nory. Jeżeli
złudzenie miało być całkowite, od tej chwili synchronizacja nabierała kluczowego
znaczenia. Mierzwa zwolnił tempo kopania, delikatnie wybierając miękki grunt, aż
poczuł, że ściana tunelu kruszy się pod jego ręką. Starał się patrzeć w drugą stronę
 pamiętał, że wszystko, co widzi, pojawia się na ekranach w komendzie głównej
SKR.
Przystanął i opierając dłoń o ziemię, rozpostarł palce na podobieństwo pająka. Nie
czekał długo. Już po chwili usłyszał rytmiczne ruchy zbliżającego się królika i poczuł
muśnięcie jego zadnich nóg. Zacisnął potężny uchwyt na szyi zwierzątka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates