|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
konia. To nagłe przyspieszenie wywołało jęk bólu u mężczyzny jadącego na drugim koniu. Alex ściągnął lekko wodze i obejrzał się na ojca. Niemal leżał na szyi wierzchowca, do którego był przywiązany i teraz zaczął się 104 niebezpiecznie zsuwać na bok. Wymizerowana, skurczona z bólu twarz miała ziemisty kolor, a kurtka była brudna, podarta i poplamiona krwią. Alex zrównał się z nim i ostrożnie podciągnął Kippa w górę. 77 - Już dojeżdżamy. Zostało najwyżej sto metrów. - Gdzie... gdzie jesteśmy? - zapytał Kipp, próbując otworzyć oczy. - Niedaleko domu Tempie. Zdecydował, że nie pojadą do Oak Hill. Ojciec zaczynał tracić przytomność, a rana mocno krwawiła. - Powinienem go zabić - wymamrotał Kipp. - Atak na tę... baterię. .. miałem szansę... Za... zabiłbym go. - Nic nie mów. Oszczędzaj siły. Doskonale wiedział, o czym ojciec mówi. Jeszcze miał przed oczami ten moment, kiedy Kipp celuje do Blade'a. Właśnie przypuścili atak na baterię Unii. I wtedy ojciec się zawahał. Trwało to najwyżej sekundę, ale jadący przed nim koń zwalił się na ziemię trafiony kulą i okazja do precyzyjnego strzału przepadła. Alex miał w pamięci wiele takich pełnych napięcia obrazów. Wytarł dłoń o spodnie, przypominając sobie, jaka była spocona, kiedyjego pułk formował szyki pod miejscowością Pea Ridge w stanie Arkansas. Był tam również pułk piechoty Watiego i oddział teksańskiej kawalerii, wszyscy szykowali się do ataku na baterię Unii. Składała się z trzech oddziałów gwardii, wspieranych przez oddział kawalerii. Szum pulsującej w skroniach krwi i zmasowany ogień wroga zagłuszyły wydany przez dowódcę rozkaz do ataku. W pamięci utkwiły mu gardłowe wojenne okrzyki Indian, pełne grozy wrzaski Teksańczyków, dudniący tętent tysięcy kopyt końskich, huk armat i strzały z karabinów. Pamiętał również zapachy: drażniący prochu, ostry wydzielany przez końską skórę, cierpki ludzkiego potu i przede wszystkim zapach strachu. Jakimś przedziwnym sposobem obejmował wzrokiem wszystko, co się wokół niego działo, lecz nie mógł skupić na niczym uwagi. Z samego ataku na stanowiska ogniowe Unii pozostały mu w pamięci jedynie pojedyncze nieskładne obrazy - koń koziołkujący po ziemi, padający ludzie, wykrzywione w bólu twarze, krew przeciekająca między palcami ściskającymi ranę, galopujący w panice koń bez jezdzca z dyndającymi pustymi strzemionami i żołnierz w niebieskiej kurtce celujący do niego z karabinu. Nawet teraz nie potrafił sobie przypomnieć, kiedy odbezpieczył rewolwer, ani kiedy nacisnął na spust. Poczuł jedynie szarpnięcie broni i żołnierz szarpnął ciałem. Strzelał tak długo, póki Jankes nie zwalił się z siodła. Wcześniej jednak zdobyli armaty i wówczas wezbrała w nim radość ze zwycięstwa i poczucie siły. Szybkonoga klacz poniosła go na pierwszą 105 linię; pędził za wrogiem i widział strach na twarzach tych ludzi. Widok i zapach krwi nie wywoływały w nim uczucia wstrętu. Kiedy ładował rewolwer, pamiętał, że się uśmiechnął, bo zobaczył, że ręce wcale mu nie drżą. Klacz nagle stanęła. W pierwszej chwili nie mógł zrozumieć dlaczego. Zaraz jednak zobaczył białe kolumny i szeroką otaczającą dom werandę. Zsiadł z konia i podszedł do ojca. Kipp znowu stracił przytomność. Gdzież, u diabła, się wszyscy podziali? Zobaczył idącego od strony stajni niewolnika. 78 - Hej, chłopcze! - krzyknął i zaczął odwiązywać linę, którą ojciec przywiązany był do siodła. - Chodz tu i pomóż mi. - Kiedy młody Murzyn ruszył niemrawym truchtem, Alex warknął gniewnie: - Rusz się, do diabła! - Tym razem służący rzucił się do biegu. Wspólnymi siłami ściągnęli Kippa z konia i wnieśli do domu. W salonie ktoś ćwiczył na pianinie. - Tempie! Ciociu Tempie! Zatrzymał się w wielkim holu z szerokimi schodami prowadzącymi na piętro. Pianino ucichło i dał się słyszeć odłos biegnących stóp. - Alex! - Dziesięcioletnia Sorrel podbiegła do niego, uśmiechając się radośnie, i stanęła jak wryta. - Co się wujowi stało? - zapytała ze strachem w głosie. W tym momencie w holu pojawiła się Tempie i Alex do niej skierował odpowiedz. - Został postrzelony. - O Boże! - W jej oczach mignął strach, lecz zaraz się opanowała. - Zanieście go na górę do mojego pokoju. Sorrel, biegnij do Phoebe i powiedz jej, żeby przyniosła mój kosz z medykamentami, bandaże i gorącą wodę. - Ale... - Nie dyskutuj! - rzuciła Tempie gniewnie. - Zrób, co powiedziałam i to natychmiast. Chwyciła ją za ramiona i pchnęła ku tyłowi domu. Tymczasem Alex i Ike wnieśli Kippa na górę do sypialni. Kiedy położyli go na łóżku, Tempie delikatnie rozsunęła mu kurtkę, odsłaniając podartąi zakrwawioną koszulę. - Kiedy to się stało? - Dwa... nie, trzy dni temu - odpowiedział Alex. - Wydobyłem kulę, ale rana wciąż krwawi. Kipp jęknął, kiedy siostra delikatnie odwinęła zbroczony krwią bandaż, odsłaniając poszarpaną i rozognioną ranę. Zacisnęła zęby, przekonując siebie, że przecież opatrywała już dużo gorsze rany Murzynom. Tym razem jednak chodziło ojej brata. 106 - Podobno ściągnięto do pomocy oba czirokeskie pułki przeciw siłom Unii. Co się stało? - Była bitwa... w Arkansas, w pobliżu stacji dyliżansów Butterfield pod Elkhorn Tavern. Trwała trzy dni. - Alex przeczesał palcami włosy i przeszedł się nerwowo po pokoju. Na jego twarzy malował się wyraz zmęczenia. - Mogliśmy zwyciężyć. Nasze siły liczyły ponad szesnaście tysięcy. Podobno armia Unii nie miała nawet dziesięciu tysięcy. Pierwszego dnia myślałem, że ich pokonamy. Zdobyliśmy jedno z ich stanowisk ogniowych. Indianie nazwali te działa strzelającymi wozami". - Zaśmiał się i spojrzał w sufit. - Ale nie mogliśmy ich ruszyć z miejsca, bo nie mieliśmy odpowiednich koni. Spaliliśmy więc tylko drewniane lawety. Potem dostaliśmy się pod krzyżowy ogień i musieliśmy ukryć się w lesie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|