[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przeszkadzało jej, że był tam też Gilpayne. Rzecz się miała inaczej. To on zbladł na jej widok i czym prędzej odwrócił głowę. Myślała, że może poczęstuje ją jakąś kąśliwą uwagą, ale tylko ją zignorował. Nie spodziewał się mnie tutaj zobaczyć pomyślała, sprawdzając bandaże na nogach kuców Ralpha Pattersona. I pewnie zapomniał o swoim żądle . Patrzyła jak konie biegną kłusem i nie mogła oprzeć się wspomnieniom. Brakowało tu tego ferworu walki z Barringham. Pragnienie sukcesu ustępowało miejsca kompromisowi. Jednak po paru minutach uświadomiła sobie, że na boisku dzieje się coś niedobrego. Bladon pędził jak szalony, a wokół na trybunach słychać było szmer przerażonych widzów. W pewnym momencie o mało nie skręcił sobie karku w pogoni za piłką. Próbuje nas przestraszyć. Ktoś obok niej gniewnie zamruczał. Co mu się stało? Przecież zawsze był taki opanowany. Czasami lub poszarżować, ale nie jest szalony. Zamknęła oczy, wolała nie patrzeć na to niebezpieczne widowisko. Z odrętwienia wyrwał ją jeden z graczy, który podjechał do bandy, aby wymienić konia. Przez moment straciła Bladona z pola widzenia. Potem, kiedy znów spojrzała na niego, pędził w kierunku piłki, którą jednym celnym uderzeniem umieścił w bramce. Mecz dzięki niemu stracił towarzyski charakter. Kiedy David Hay położył mu rękę na ramieniu, próbując w ten sposób przywołać go do porządku, odepchnął go ze złością. Ma ochotę kogoś ukarać. Ciekawe czy mnie, może Davida albo nas oboje? Weronika powiedziała głośno do siebie. On jest szalony i niebezpieczny. Gdy wydarzył się nieunikniony wypadek, Weronika zajmowała się którymś z koni. Usłyszała najpierw kolejny złowieszczy pomruk na widowni, a potem ostry gwizdek sędziego. W pierwszej chwili nie zareagowała, opatrując zwierzęciu poranione pęciny. Jednak jej szósty zmysł bezlitośnie podpowiadał jej najgorsze. Kiedy podniosła głowę, ujrzała galopującego samotnie konia Bladona. Tuż za nim gnał Richard Stillbrook. Bladon zaś leżał nieruchomo na trawie. Wszystko wydawało się rozgrywać w zwolnionym tempie. Nawet kiedy wnoszono go do karetki, nie dawał oznak życia. Pospieszcie się! Nie wytrzymała i pobiegła w stronę karetki. Czy mogę z nim pojechać? poprosiła pielęgniarza z trudem chwytając powietrze. Ktoś powinien być przy nim. Czy pani jest jego krewną? Nie... to znaczy tak. Jestem jego narzeczoną. Co z tego, że skłamałam pomyślała liczy się tylko to, żeby być przy nim choć przez chwilę. Karetka przejechała przez boisko i popędziła drogą do szpitala. Bladon leżał nadal nieprzytomny. Z zamkniętymi oczami jego twarz wyglądała poważniej i była szczuplejsza. Podwinięte, czarne rzęsy ocieniały policzki. Weronikę kusiło, aby odsunąć mu z czoła włosy, posklejane od potu. Pielęgniarz obmywał poszarpaną i zaognioną ranę na skroni, kiedy skończył, wyciągnął koc i okrył nim szczelnie Bladona. Cała jego postać przypominała teraz niesprawną kukiełkę, której pourywano sznurki. Azy napłynęły do oczu Weroniki. Wąskimi strużkami ściekały po policzkach. Paliły niczym rozżarzona lawa. Kilka łez spadło na jego czoło. Wyjęła chusteczkę i delikatnie je starła. Bladon zamrugał powiekami i powoli otworzył oczy. Nieprzytomnym wzrokiem popatrzył dookoła siebie, a potem spojrzał na nią. Weronika?. jego głos był słaby. Jesteś przy mnie, kochana. Jestem... powiedziała cicho i zaraz powtórzyła: Jestem tu, przy tobie. Bladon ponownie zamknął oczy i zdawało się, że nie słyszał jej słów. W szpitalu potwierdzono słowa pielęgniarza: lekki wstrząs mózgu. Za kilka dni będzie zdrów jak ryba powiedział lekarz. W drodze do domu Weronika powtarzała to sobie bez końca, póki nie poczuła się lepiej. Tylko, co będzie dalej? myślała. Kit musi zrobić pierwszy krok. To, że rozpoznał ją w karetce, nie oznacza zaraz, że zmieniła swój stosunek do niego. Musi zdecydować albo jego drużyna polo, albo ona. Nikt tego nie zrobi za niego. Jakoś nie pasowała jej lapidarność telegramu, który wysłał z Argentyny, do słów, które szeptem wypowiedział w karetce. Może było to wynikiem szoku, jaki przeżył. Pewnie nic się nie zmieniło, a ona tylko torturuje się złudnymi nadziejami. Po powrocie do domu czekała ją kolejna niespodzianka. Przywitał ją w wejściu sam Ralph Patterson. Zachowywał się spokojnie i choć nie podnosił głosu, kiedy mówił, odniosło to taki sam skutek jakby krzyczał i złorzeczył. Oznajmił jej z wyrzutem, że zawiódł się na niej, że nigdy nie przypuszczał, iż można zostawić krwawiącego konia i opuścić mecz z byle powodu. Nie dostałaś świadectwa pracy w poprzednim miejscu zatrudnienia i ode mnie też się tego nie spodziewaj. Jesteś zwolniona odwrócił się plecami i odszedł. Nawet nie próbowała się bronić. Myślała jedynie o Bladonie, o tym, że wkrótce wyzdrowieje. Tylko to dodawało jej otuchy przez całą noc i przez następny dzień, który spędziła na pakowaniu rzeczy. Powoli życie wymykało się jej spod kontroli. Wracając myślami w przeszłość, próbowała zrozumieć, co takiego zrobiła, że teraz wszystko wali się jej na głowę. Przypomniała sobie tę chwilę, kiedy Bladon poprosił ją o rękę, a ona odmówiła. Teraz gorzko tego żałowała. Gdyby wtedy uwierzyła, że ją naprawdę kochał... To, że miłość zrodziła się nagle w jego sercu w żadnym razie jej nie przekreślało. Penny próbowała ją pocieszyć, kiedy po jej przyjezdzie dowiedziała się o wszystkim. Nie obwiniaj siebie, Weroniko mówiła. Skąd mogłaś wiedzieć, że wszystko tak się skończy? Głupio postąpiłaś jedynie wtedy, gdy pozwoliłaś, aby ktoś stanął między wami. Uważam, że jesteś wobec siebie zbyt surowa. To ja zawiniłam, Penny. Po prostu byłam w stosunku do niego zbyt nieufna. Dlatego pozwoliłam innym zasiać zwątpienie w moim sercu. To, że teraz przebywa
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|