[ Pobierz całość w formacie PDF ]
182 Poprzez zasłonę wirujących płatków śniegu widać było szare zbocza lodowca. Tan-ghil uderzył jeszcze raz i w świetle poranka ukazał się szklany korek! Stary machnął ręką na pozostałą część skorupy, zawył triumfalnie i gwałtownie wyciągnął korek. W tym samym okamgnieniu ukazała się Shira. Jak strzała dopadła do naczynia jednocześnie z Natanielem, który rzucił się na Tan-ghila. Ten wrzasnął wściekle, a potem wył przejmująco, nie wypuszczając amfory z żelaznego uścisku. Nataniel przytrzymywał z całych sił jego ręce, przerażony, że jakaś kropla złej wody spadnie na ziemię. Obrzydliwy oddech bił mu prosto w twarz. Shira jednym błyskawicznym ruchem wylała zawartość swojej amfory do naczynia Tan-ghila. Ten wrzeszczał w desperacji, straszliwie rozczarowany. Nataniel i Shira odskoczyli jak najdalej i to było najrozsądniejsze, co mogli uczynić, bo z dużego naczynia zaczęła się wydzielać jakaś czarnozielona ciecz, potwornie cuchnąca i wydająca tak straszliwy huk, że Nataniel musiał sobie zatkać uszy rękami. Ale udało się! Udało! Zrobili to! Nawet jedna kropla wody zła się nie wylała ani nie dostała Tengelowi Złemu. - Uciekaj, Shiro! - wołał Nataniel. - Zniknij stąd jak najszybciej! Reszta należy do mnie. Muszę zrobić z nim koniec, chociaż teraz on nie jest już niebez... Umilkł. Oboje zamarli. Rozdzierający wrzask ucichł, brudna kloaczna ciecz pieniła się, powoli traciła ohydną barwę i stawała się czystą wodą, a para unosiła się w górę i znikała pośród płatków śniegu. W kotlinie zrobiło się cicho. A ponad nią, na skalnej półce, stała budząca grozę postać. - Szklany korek - wyszeptał Nataniel. - Zapomnieliśmy o korku i on zdołał go polizać! Znikaj, Shiro! Natychmiast! - Ty też! - krzyknęła. - Ja nie mogę! Ja jestem żywym człowiekiem. Kątem oka zobaczył, jak Shira rozpływa się w powietrzu. Słyszał jej cichą skargę, że musi go tu zostawić samego z tym potworem, który się właśnie objawił. Nataniel nie miał odwagi oddychać. Mniej więcej pięć metrów ponad nim stał młody mężczyzna, tak urodziwy, że Nataniel z wrażenia dostał gęsiej skórki. Lodowato zimna była ta uroda, dzikie, azjatyckie rysy, a na czarnych włosach płonęła ognista korona. Skóra 183 zdawała się być metaliczna niczym u jaszczurki, twarz jak z kamienia, oczy niby długie szparki, a w nich mroczny ogień. Pogardliwy uśmieszek błąkał się po bardzo kształtnych wargach; mężczyzna miał na sobie połyskliwe, niebieskoczarne ubranie i krótką czarną pelerynkę. Ciemna jaszczurcza skóra mieniła się przy każdym ruchu. Król najbardziej wyrafinowanego zła, jakie można sobie wyobrazić. Bezlitosny władca świata, nie mający sobie równych! Ktoś zawodził i płakał w pobliżu. Jakby sam wiatr się żalił, że musi tę tragiczną wieść zanieść światu. Teraz nie było już ratunku. Nataniel, w którym wszyscy pokładali ostatnią nadzieję, zawiódł! Ten, który stoi tam w górze, to nie żadna obrzydliwa pokraka, sprawiająca niekiedy śmieszne wrażenie. Nie, tam stoi prawdziwy, do szpiku kości przeniknięty złem Tan-ghil w swojej najwspanialszej postaci. Niepokonany! Zwycięski władca świata, któremu wszyscy muszą być posłuszni. Nataniel był jak opętany pragnieniem służenia mu! Ten, który zniszczy świat! Straszna postać z wolna uniosła rękę i wskazujący palec wycelowała w Nataniela, by jednym jedynym ruchem unicestwić go. Nataniel widział tylko jego. Jedynie w podświadomości zdawał sobie sprawę, że dzięki jasnej wodzie naczynie się rozpuściło i że szklany korek, który stoczył się w kierunku strumyka, również znalazł się w zasięgu jej działania i uległ zniszczeniu. Tyle tylko że fakt, iż woda zła przestała istnieć, nie miał już żadnego znaczenia. Władca zdołał przecież odzyskać swoją postać. Drżyj, Ziemio! Drżyj, ludzkości! Ale akurat w tym momencie, gdy powinien czuć na policzku muśnięcie skrzydeł Zmierci, Nataniel przepełniony był innymi uczuciami. Patrzył na tę niewiarygodnie piękną, a jednocześnie taką przerażającą postać i z bolesnym żalem myślał o tamtym małym dziecku, które przecież się nie prosiło na świat, a zostało powołane do życia w takich straszliwych okolicznościach. Myślał o maleństwie w jurcie koczowniczego plemienia, pozbawionym jakiejkolwiek możliwości wyboru, skazanym na
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|