Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- A może jednak - powiedział wreszcie - poszlibyśmy we
dwoje do klubu? Jestem trochę zmęczony i nie mam ochoty na
przebywanie w dużym towarzystwie.
- Zrobimy, jak zechcesz - odpowiedziała.
RS
128
W czasie kolacji Wiktor był dziwnie milczący i nawet nie silił
się na nawiązanie rozmowy. Chociaż rzeczywiście wyglądał na
zmęczonego, Nicole miała wrażenie, że to nie jedyny powód
jego niezwykłego zachowania. Zresztą obudził w niej
podejrzliwość, gdy tylko zaproponował wieczór we dwoje.
Kiedy skończyli jeść i zamówili kawę, Wiktor, zamyślony,
przez dłuższą chwilę nie odrywał wzroku od filiżanki, mieszając
w niej zawzięcie łyżeczką. Wreszcie podniósł głowę.
- Nicole, chcę ci powiedzieć, jak wiele radości dały mi
tygodnie spędzone z tobą.
- Mnie również było miło, Wiktorze. Intuicyjnie przeczuwała,
co nastąpi, ale nie była w stanie nic na to poradzić.
- I - mówił dalej - przez cały czas pamiętałem o naszej
umowie, żadnych zobowiązań, żadnych romansów.
- Tak, to prawda i szczerze to doceniam - odparła szybko.
- No cóż, ale teraz chciałbym zerwać naszą umowę.
- Wiktorze... - zaczęła ostrzegawczo.
- Muszę to powiedzieć, Nicole - przerwał jej ruchem ręki. -
Nie wszystko musi iść po twojej myśli. Dotąd spełniałem
wszystkie twoje życzenia. Powinnaś więc przynajmniej
wysłuchać mnie do końca.
- Zgoda. - Nicole wiedziała, że Wiktor ma rację.
- Nie masz zapewne żadnych wątpliwości, że wciąż chcę się z
tobą ożenić - stwierdził bez wstępów. - Oczekuję od ciebie
konkretnej odpowiedzi: albo wyjdziesz za mnie, albo...
- Albo nie zobaczymy się już więcej. Czy to chciałeś
powiedzieć?
Skinął głową.
- Musisz wybrać, Nicole. Czy tego nie rozumiesz?
- Tak - przyznała niechętnie. - Myślę, że rozumiem.
- Więc?
Nicole przygryzła wargi, zastanawiając się nad wyborem.
Jedna rzecz była oczywista: nie poślubi Wiktora. Już sama myśl
RS
129
o tym była niemiła. Po prostu nie kochała go. I nigdy nie
pokocha, nigdy tak jak pokochała Dirka.
Przyjrzała się Wiktorowi. Nie był adonisem, ale niejedna
kobieta chciałaby go mieć za męża. Miał majątek, dobre
wychowanie, był inteligentny.
Obserwował ją uważnie, pijąc kawę, i czekał na odpowiedz.
- Czy dasz mi trochę czasu do namysłu? - spytała w końcu.
- Ile?
- Tydzień?
- Dobrze, tydzień. - Odsunął krzesło, wstając.
- Czy możemy już iść? Chciałbym położyć się dzisiaj
wcześniej.
Nicole wróciła do domu wcześniej niż zazwyczaj. Idąc do
swego pokoju zauważyła w gabinecie ojca zapalone światło.
Odruchowo zapukała lekko w drzwi.
- Proszę - dobiegł ją głos ojca.
Ojciec, zatopiony w lekturze, siedział w swym skórzanym
fotelu i zdziwił się nieco, kiedy zobaczył w progu Nicole.
- Co cię sprowadza do domu tak wcześnie? - spytał.
- Wiktor był zmęczony po podróży z Houston. Zjedliśmy
kolację w klubie, a potem zdecydowaliśmy rozstać się
wcześniej.
Nicole podeszła do biurka i zaczęła kręcić wolno olbrzymi
globus. Czując na sobie wzrok ojca, odwróciła się w końcu do
niego.
- Poprosił mnie ponownie o rękę - stwierdziła. Ojciec
podniósł brwi i starannie odłożył książkę.
- Zapewne wcale cię to nie zdziwiło?
- Miałam nadzieję - Nicole wzruszyła ramionami - że
będziemy dalej na przyjacielskiej stopie.
- Wciąż sądzisz, że wszystko ułoży się po twojej myśli,
Nicole?
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Rzuciła na niego
przenikliwe spojrzenie.
RS
130
- Chodz, usiądz przy mnie. - Wskazał jej krzesło. Potem
zaczął poważnie: - Co mu odpowiedziałaś?
- Poprosiłam o trochę czasu.
- Czy go kochasz?
Nicole rozszerzyła ze zdziwienia oczy, słysząc to
niespodziewane pytanie. Zawsze sądziła, że ojca nie
interesowały jej uczucia, być może nawet nie dostrzegał w niej
żadnych. Obchodziły go jedynie pozory.
- Nie - powiedziała - oczywiście, że go nie kocham.
- Nie przekreśla to szansy na udane małżeństwo. Wiesz
przecież, że miłość ma różne odcienie. Związek oparty na
wspólnej przeszłości i zainteresowaniach może okazać się
bardzo trwały, czasami nawet trwalszy od kierowanego
namiętnością.
- Czy taki właśnie związek łączył ciebie i matkę? - zapytała
ostrym tonem.
Ojciec zamyślił się, jakby chcąc przywołać wspomnienia z
przeszłości. Pokręcił wolno głową.
- Nie. Kochałem twoją matkę, a ona kochała mnie. - Zaśmiał
się smutno. - Trudno w to uwierzyć, ale przez ten krótki czas
spędzony ze sobą byliśmy bardzo szczęśliwi.
- Dlaczego więc radzisz mi wyjść za mąż bez miłości?
- Czy rzeczywiście tak radziłem? - Podniósł brwi.
- Powiedziałem tylko, że takie małżeństwo może być udane.
- A ja sądziłam, iż jesteś tak szalony, że zmusisz mnie do
małżeństwa z Wiktorem. Dyskutowaliśmy o tym zawzięcie,
kiedy byliśmy w górach na jesieni.
- Zaśmiała się kwaśno. - W zasadzie, dzięki temu zabłądziłam
wtedy w zadymce.
- To prawda - odpowiedział zamyślony. - Ale od tej pory
wiele się zmieniło.
- Co mianowicie? - zapytała ostro. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates