Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

w miejscu.
Silny reflektor zaczął wahadłowym ruchem przecinać busz
jak świetlisty miecz. Zwiecił teraz na lewo od nich, ale
wiedzieli, że przy kolejnym nawrocie wyłuska z ciemności i
samochód, i ich oboje.
Cole bez ostrzeżenia powalił Erin na ziemię, wciągnął za
kopiec termitów i nakrył własnym ciałem. Modlił się, żeby jego
zakurzony strój w kolorze khaki okazał się wystarczającym
kamuflażem. Nagle zdał sobie sprawę, co zrobił -przewrócił
dziewczynę na ziemię i unieruchomił, tak jak kiedyś zrobił to
Hans.
Leżąc twarzą w piachu, Erin z trudem chwytała oddech, ale
nie wpadła w panikę. To Cole ją obezwładnił. On przecież nigdy
jej nie skrzywdził. Bił się za nią, kiedy ona nie miała sił. Cole
nigdy nie użył swojej siły, żeby ją poniżyć, zranić czy
sterroryzować. Dawał jej przyjemność, nie ból. Połączenie ich
ciał zawsze ją wzbogacało, a nie niszczyło.
Kiedy Cole poczuł, że Erin odprężyła się, odetchnął z ulgą.
- Nie ruszaj się -przemówił -cichym, łagodnym głosem. -
Nie podnoś wzroku. Ludzkie oczy odbijają światło tak jak oczy
zwierzÄ…t. Rozumiesz?
- Tak.
Delikatnie przesunÄ…Å‚ ustami po jej policzku.
- Jesteś dzielną kobietą -wyszeptał. -Równie wspaniałą,
jak twoje fotografie. Teraz zachowaj się rozsądnie. Bez względu
na to, co siÄ™ stanie, nie ruszaj siÄ™. Nigdy bym sobie nie
wybaczył, gdybym cię przez pomyłkę zastrzelił. Obiecujesz mi,
że się nie ruszysz?
- ObiecujÄ™.
Poczuła, jak ciało Cole'a wolno się z niej zsuwa. Wyjął z jej
dłoni strzelbę, o której nawet nie pamiętała. Rozległ się szelest
skóry pocieranej o skórę, materiał otarł się o ostre trawy, a
potem nastąpiła cisza.
Cole odczołgał się na bok. Reflektor nadal przebijał noc.
Skraj świetlnego stożka dotknął Rovera, przesunął się dalej i
zaraz wrócił, chwytając samochód w jaskrawobiały krąg. Rover
wyglądał jak jakieś prehistoryczne australijskie zwierzę, które
przysiadło na tylnych łapach i zadarło nos pod niebo. Uważając,
żeby nie patrzeć w światło, Cole podpełzł bliżej. Wiedział, że
morderca z ciężarówki przyjdzie tu, żeby sprawdzić efekty
swojej roboty.
Kiedy promień reflektora się zbliżył, Blackburn zamknął
oczy, żeby nie stracić ostrości widzenia i nie zdradzić swojej
pozycji odbitym od nich błyskiem. Zwiatło przesunęło się i
przez zamknięte powieki wyczuł, że wokół niego panuje już
ciemność. Otworzył oczy. Po kilku minutach dostrzegł po lewej
w bladym świetle księżyca jakiś ruch. Mógł to być jakiś wybryk
zmęczonych oczu -wciąż chwilami widział podwójnie.
Ale równie dobrze mógł to być człowiek.
Cole zastygł na moment, a potem wolno odwrócił głowę.
Nic się nie poruszyło, a jednak miał pewność, że ktoś tam
jest. Ten człowiek musiał dobrze znać warunki panujące w
australijskim interiorze. Prześlizgiwał się z cienia w cień, z
jednej osłony za drugą. Poruszał się tak pewnie i bezgłośnie, jak
wąż mulga. Cole zamrugał powiekami, żeby usunąć resztki
podwójnego widzenia.
Zabójca zniknął w mroku, a po chwili ukazał się bliżej
samochodu, jednak cały czas za daleko, żeby stać się łatwym
celem. Strzelanie nocą jest dość trudne. Blackburnowi
dodatkowo nie ułatwiał zadania dzwoniący mu w głowie ból i
to, że jego bronią była strzelba z krótką lufą.
Nagle sylwetka mężczyzny zarysowała się na tle okna
samochodu. Cole cicho poderwał się na nogi, jednym ruchem
wycelował i strzelił. Język pomarańczowo-białych płomieni
rozjaśnił noc. Huk strzału zagłuszył metaliczny szczęk
przeładowywanej broni. Cole wystrzelił jeszcze raz, trochę na
prawo od miejsca, gdzie przedtem widział zabójcę, natychmiast
znowu przeładował strzelbę i ponownie strzelił, tym razem
bardziej w lewo. Natychmiast uskoczył na bok wiedząc, że
ogień u wylotu lufy jest jak latarnia wskazująca jego pozycję.
Odgłos wystrzałów niósł się w ciszy nocy jak grzmot.
Gdzieś po prawej zakrzyczały niespokojnie ptaki. Stopniowo do
buszu wracała cisza. Nie rozległ się żaden okrzyk bólu ani strzał
ze strony wroga. Trudno było odgadnąć, czy chociaż część śrutu
dosięgła mordercy.
Wstrzymując oddech Cole czekał bez ruchu. Każdym
nerwem ciała nasłuchiwał odgłosów z otoczenia. Wyłowił
ledwie słyszalny szelest materiału ocierającego się o spinifeks,
cichy chrzęst podeszwy buta o ziemię. Niewyrazny cień
wycofywał się. Cole rzucił się w bok, przetoczył kilka razy i
wystrzelił. Potem znów się przetoczył w innym kierunku,
znieruchomiał i czekał.
Cisza.
Wsunął jeszcze trzy duże naboje do magazynka, zanim
bezgłośnie ruszył w kierunku pociągu drogowego. Nagle przez
myśl przebiegły mu podobne obrazy z minionych lat -noc, gęsta
od upału i wilgoci, wokół cicha dżungla, zbyt cicha, co
świadczyło, że drapieżnik ruszył na łowy. Zabić albo zginąć.
Przeżyć albo umrzeć. Nic nowego.
Tym razem jednak było inaczej, trudniej, ponieważ bronił
nie tylko swojego życia. Przechylił głowę i nasłuchiwał, czy
Erin jakimś ruchem nie zdradziła swojej kryjówki.
Odpowiedziała mu cisza.
Erin leżała nieruchomo i wsłuchiwała się w noc. Z trudem
się powstrzymywała, żeby nie zawołać Cole'a. Często
podchodziła z aparatem dzikie zwierzęta, widziała, jak wilki
osaczają i powalają łosia, ale nigdy jeszcze nie leżała w ukryciu
i nie czekała, aż jeden z dwóch walczących mężczyzn zabije
drugiego. %7łałowała, że nie ma przy sobie skuteczniejszej broni
od własnych zaciśniętych pięści.
Trzasnęły drzwi. Silnik pociągu drogowego zawarczał.
Skrzynia biegów zazgrzytała gwałtownie i pojazd ruszył, z
każdą sekundą nabierając prędkości. Reflektor i światła zgasły,
jakby uciekający zabójca się bał, że ściągnie na siebie kolejne
strzały.
Cole wycofał się w kierunku Rovera. Kiedy znalazł się w
pobliżu miejsca, gdzie zostawił Erin, wyszeptał jej imię.
- Tutaj jestem -odpowiedziała również szeptem.
ChwilÄ™ potem osunÄ…Å‚ siÄ™ na ziemiÄ™ obok niej, wziÄ…Å‚
dziewczynę w ramiona i trzymał, aż przestała drżeć i też go [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates