[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaproszono mnie na dwór dla mojej znajomości astro logii, nie zaś dla opanowania sztuki wymykania się lu bieżnym i pijanym natrętom. - Niestety, musisz być gotowa i na to - rzekł Kit, myśląc o swych własnych niepięknych zamiarach, któ re skrywał pod maską troski i sympatii. - Charles albo będzie cię nieubłaganie ścigał, by nagiąć twoją wolę do swoich pragnień, albo zacznie cię ignorować, gdyż doj dzie do wniosku, że niczego tu nie uszczknie, a może ośmieszyć się przed światem. - A zatem nie ma tu dwóch dróg - oświadczyła dumnie. - Sir Charlesowi pozostaje jedynie poddać się i dać mi spokój. Ale wróćmy na chwilę do tego, co się stało. Czy naprawdę sądzisz, sir, że zamierzał zgwałcić mnie za zasłoną w bezpośredniej bliskości królowej? - Widząc zaś wyraz twarzy Kita, zawołała drżącym gło sem: - Och, nie! Kit wspomniał swoje własne miłosne awantury. Również tę z Dorothy Lowther, która teraz nienawidziła go i której Buckingham zagroził surową karą, gdyby w odwecie za sposób, w jaki potraktował ją Kit, powie działa Celii Antiquis o zakładzie, o którym wiedział już cały dwór. Odkąd Celia pojawiła się na dworze i pozna no jej chłodny sposób bycia, śledzono zabiegi Kita z najwyższym zainteresowaniem. Nie znany jej Harry Killigrew, gwałtownik i pasjonat, nazwał ją Jasną Dziewicą. Inni szli jego tropem i wymy ślali własne, bardziej lub mniej udane miana i przydomki. - Niestety, taka jest prawda - rzekł Kit z napięciem w głosie. - Musisz być Argusem o stu parach oczu, by do strzec każdy niebezpieczny zamiar, każdą grozną intencję. - A ciebie, sir, czy ciebie również mam się lękać? Jesteś tu wyjątkiem czy też Argusem o stu parach rąk, jak tamci świetni kawalerowie? Kit zmrużył oczy. Znów doświadczył pokusy wyznania jej całej prawdy. Tym razem jednak zląkł się skutków takiego aktu szczerości. Jej reakcją byłaby nienawiść i niesmak, a tego po prostu by nie zniósł. Myślał już o tym, że mógłby świadomie dążyć do przegrania za kładu, zaprzestając przebywania w jej pobliżu. Wie dział jednak, że to niemożliwe. Wyrzeczenie obcowania z nią było ponad jego siły. Celia rzuciła nań jakiś czar. Pociągała go i wabiła jak żadna inna kobieta do tej pory. Widywanie jej stało się jego nałogiem. Paradoks polegał na tym, że człowiek, który głośno zadeklarował zamiar ograbienia jej z dzie wictwa, był tym samym człowiekiem, który strzegł jej przed podobnymi zamiarami ze strony innych. Spraw ność fizyczna Kita i jego zręczność w posługiwaniu się szpadą budziły ogólny respekt. Niewielu kawalerów ośmieliłoby się stanąć z nim do pojedynku, nawet gdy by zwycięzca miał otrzymać w nagrodę fascynującą Ce- lię Antiquis. - Nie ufaj nikomu - rzekł w końcu. - Tej zasady ra dzę się trzymać zarówno tu, na dworze, jak i wszędzie indziej. Dalej w swym ostrzeżeniu nie mógł się posunąć. Pa trzył na jej jasną, czystą twarz i tym ostrzej uświadamiał sobie swoją dwulicowość. Delikatnie uścisnął jej rękę i dodał ściszonym głosem: - Chodz, musimy dołączyć do innych. Jeśli zbyt długo będziemy rozmawiać na osobności, dostanie my się na języki. Język Charlesa Sedleya jest długi i złośliwy. Nie dawajmy mu sposobności odgrywania się na nas. Przypominając sobie teraz tamto wydarzenie, Celia Antiquis zadawała sobie pytanie, czy sir Charles pono wi dziś próbę jej zniewolenia. Wątpiła w to, wyczuwa jąc, że Sedley na serio obawia się Kita, który przedsta wił się jako jej opiekun. Stwierdzeniem swym, że niko mu na dworze nie można ufać, Kit objął oczywiście również siebie samego, ona jednak skłonna była trakto wać go na prawach wyjątku. Nie budził w niej strachu, przeciwnie, raczej sympatię i przyjazń. Miała tu zresztą też innych przyjaciół. Z wyjątkiem Dorothy Lowther, która z jakichś powodów odnosiła się do niej z nie skry waną wrogością, niemal wszystkie pozostałe dworskie panny prześcigały się w radach i dowodach sympatii. Miała oczywiście dość oleju w głowie, by zdawać sobie sprawę, iż jest dla wszystkich nową zabawką, by tak rzec, atrakcją sezonu. Przez jakiś czas wszyscy będą się nią żywo interesowali, a potem o niej zapomną. Bez względu jednak na to, jak miały potoczyć się jej dalsze losy, dziś odgrywała rolę maskotki, której każdy chciał dotknąć. Czy sprawiało jej to przyjemność? Raczej nie, choć nie było też czymś nieprzyjemnym. Wkraczając do wielkiej sali balowej tuż za królową, podjęła pewną ważką decyzję. Nie będzie okazywała dumy i wyniosłości, gdyż akurat te cechy charakteru nie były miłe Bogu. Spróbuje pozostać prostą dziew czyną, aby gdy przyjdzie jej wrócić do poprzedniego życia i znów zamieszka na swojej ulicy, nie musiała tę sknić za tym, co utraciła. Tymczasem jednak postara się cieszyć tym, co poda rował jej los. Poszukała spojrzeniem Kita. Stał w gronie kawalerów otaczających króla. Tuż obok widać było charakterystyczną postać księcia Buckingham. Z kan delabrów i żyrandoli na marmurową posadzkę lało się światło świec. Na dworze jeszcze nie było całkiem ciemno. Perłoworóżowe niebo przecinały fioletowe pasma chmur. Wszyscy mężczyzni odziali się na dzisiej szy wieczór wyjątkowo strojnie, a wszystkie kobiety wydawały się urodziwe jak greckie boginki. Królewski dwór upodobnił się do Olimpu, przynajmniej w oczach życzliwie patrzącej na świat Celii Antiquis. Kit dostrzegł ją od razu, gdy tylko pojawiła się w drzwiach. Oczy błyszczały jej jak gwiazdy, wargi by ły rozchylone. Była niewinną nimfą wśród tych wszy stkich zblazowanych i zepsutych syren. Zląkł się o nią i o siebie. Najbliższa przyszłość objawiła mu się w czarnych barwach. Usłyszał skierowane do siebie słowa monarchy: - Kit, mam nadzieję, że nie zapomniałeś wziąć ze sobą gitary, tak jak panna Celia swej wioli. Wiem od księcia, że jego skrzypki są już tu gdzieś na tej sali. Ma cie bowiem zagrać we trójkę, a ty w dodatku obiecałeś zaśpiewać dwie czy trzy pieśni. Potem dopiero dam sygnał do rozpoczęcia tańców. Kto dużo słucha muzyki, ten jest bliżej Boga. Padł zatem rozkaz i trzeba było go wypełnić. Wczo raj wieczorem Kit, Celia i Buckingham ćwiczyli przez kilka godzin wspólne muzykowanie. Szarpiąc struny i wodząc po nich smyczkami, wydawali się grupą do brych przyjaciół, między którymi nie ma tajemnic. Jed nak obaj mężczyzni należeli do spisku skierowanego
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|