|
|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stopnia wytrącona z równowagi. Sądząc po twojej minie, chyba flirtowania też nie lubisz. A co powiesz na pocałunek, Meg? Pochylił głowę i niemal dotknął wargami jej ust. Czy całowanie jest także zabronione? Napięcie między nimi wyraznie się nasiliło. Przez chwilę żadne z nich się nie poruszyło. W końcu Dino ją pocałował. W pewnej chwili usłyszał westchnienie Meg, a na ramionach poczuł mocny uścisk jej palców. Mamusiu! zawołał z góry Jamie. Już możesz otulić mnie kołderką! Dino gwałtownie wypuścił ją z objęć. Przepraszam wyszeptał. Niefortunny moment. Tak... Potarła palcami swoje purpurowe policzki. Jak nauczyłeś się...? Zresztą, nieważne. Wyraznie zdenerwowana odsunęła się od niego. Muszę iść i mu poczytać. Więc idz, a ja w tym czasie przygotuję kawę. 57 R L T Nie. Zanim skończę mu czytać i otulę go kołdrą, zanudzisz się tu na śmierć. Nie ma sensu, żebyś na mnie czekał... W porządku. Tym razem pójdę, ale następnym... nie opuszczę twojego domu przed wypiciem kawy. Chwycił wiszącą na oparciu krzesła marynarkę. Dziękuję za pizzę. Przyjadę po ciebie o ósmej wieczorem w sobotę. I nie przyjmuję odmowy. Meg wpadła na futrynę drzwi i potknęła się o tornister Jamiego. Uważaj, mamo powiedział sennym głosem Jamie. Długo nie przychodziłaś. Czy rozmawiałaś z Dinem? Skup się, Meg, skup, poleciła sobie w duchu. Idz powoli, krok za krokiem. Tak, rozmawialiśmy. Tylko... Nadal rozmyślając o Dinie, schyliła się, by podnieść z podłogi tornister. Zastanawiała się, jak to jest możliwe, żeby jeden pocałunek tak wpłynął na jej równowagę. Miała zamglony wzrok i dzwoniło jej w uszach. Doszła do wniosku, że może to wina szampana. Mamusiu, dlaczego masz taką czerwoną twarz? Bo myślę o Dinie, odparła w duchu. Bo w pośpiechu przygotowywałam kolację, wyciągałam pizze z gorącego piekarnika. Po prostu przez cały wieczór tyrałam jak wół. Odwróciła się do syna plecami i zaczęła wieszać części jego garderoby na oparciu krzesła, licząc na to, że przez ten czas jej twarz odzyska zwykły kolor. Tłumaczyła sobie, że dlatego tak się czuje, bo od bardzo dawna żaden mężczyzna jej nie pocałował. Jamie, chyba nadeszła pora, żebyś zasnął. Czy nie możesz mi poczytać? Meg wzięła leżącą na łóżku książkę i usiadła obok niego, ale zamiast liter widziała oczy Dina, kiedy pochylał głowę, by ją pocałować. 58 R L T Doszła do wniosku, że przyczyną utraty równowagi nie był szampan, tylko ten mężczyzna. Jamie westchnął i przekręcił książkę w jej dłoniach. Nie dasz rady czytać, jeśli będziesz trzymać ją do góry nogami. Aha. Po prostu sprawdzam, czy jesteś skoncentrowany oznajmiła z lekkim uśmiechem, starając się skupić uwagę na tekście. No dobrze. Na czym to skończyliśmy? Smoki... I co teraz? spytała się w duchu. Co mu powiem, kiedy spotkamy się w pracy? Czy mam zachowywać się tak, jakby do niczego nie doszło? I co ze świątecznym balem? Odmawiałam mu z dziesięć razy, ale mnie nie słuchał. Nie mówisz odpowiednim głosem zwrócił jej uwagę Jamie. Zwykle prawie piszczysz, jak czytasz tekst dziecka smoka, a mówisz prawie basem, jak naśladujesz głos dorosłego smoka. Uważnie jej się przyjrzał. Czy na pewno nic ci nie jest? Wyglądasz jakoś dziwnie. Czy uderzyłaś się w głowę, kiedy wpadłaś na moje drzwi? Nic mi nie jest odparła stanowczo, skupiając uwagę na historii smoka i starając się nie myśleć o Dinie. Zdecydowała, że nie pójdzie z nim na bal. Doskonale wiedziała, że większość dziewcząt pracujących w szpitalu marzy o tej imprezie przez cały rok. %7łe zawsze wszyscy wręcz biją się o bilety i spierają o to, kto będzie miał dyżur, a kto będzie miał wolną noc. Meg zawsze wtedy pracowała. Uśmiechnęła się do siebie, wpadając na genialny pomysł. Przecież to jasne... Zdziwiła się, dlaczego to rozwiązanie wcześniej nie przyszło jej do głowy? Przecież może zgłosić się do pracy na ochotnika, tak jak robiła to w poprzednich latach. 59 R L T ROZDZIAA CZWARTY Meg zakładała opatrunek na nogę starszej pani, która pośliznęła się na zmrożonym śniegu, kiedy usłyszała dzwięk pagera. To sygnał z górskiego pogotowia wyjaśniła pacjentce. Ktoś ma kłopoty w górach, moja droga? Znieg sypał przez całą noc, ale nadal widzę pieszych turystów maszerujących koło mojego domu. Zgięła nogę w kolanie. Wydaje mi się, że jest dobrze, dziękuję. Lepiej niech pani dowie się, o co im chodzi. Proszę się mną nie przejmować. Mogę sama włożyć but. Meg wyciągnęła pager z kieszeni i przeczytała przekazaną jej wiadomość. Lawina? Chyba żartują. Podobno mamy najgorsze warunki pogodowe od osiemnastu lat. Wczoraj musiałam czekać na autobus trzy godziny. Agnes wstała. Niebezpiecznie jest wychodzić z domu bez raków. Meg pospiesznie umyła ręce. Agnes, mogę podrzucić panią do domu w drodze do bazy pogotowia. Nie będzie pani musiała stać na przystanku w przenikliwym zimnie i czekać na autobus, który w ogóle może się nie pojawić z powodu zasp. Muszę tylko powiedzieć siostrze przełożonej, co się wydarzyło. Proszę tu na mnie zaczekać. Kilka minut pózniej wysadziła Agnes pod jej domem, wpadła do matki po Ramba i pojechała do centrum ratownictwa. Trzej mężczyzni wybrali się na wycieczkę narciarską wyjaśnił Sean, szef lokalnego pogotowia górskiego, pokazując na mapie rejon poszukiwań. Trawersowali wierzchołek tego żlebu, kiedy jednego z nich porwała lawina. 60 R L T Ostatnia ich pozycja była tu, ale potem albo wyczerpała im się bateria w telefonie, albo porwała ich kolejna lawina. Kto cię o tym zawiadomił? Jeden z dwóch pozostałych. Byli wyżej niż on. Pokrywa śniegu załamała się poniżej ich pozycji i porwała go ze sobą. W tym momencie do pokoju wszedł Dino, pospiesznie zapinając kurtkę. Czy oni mają aparaturę nadawczo odbiorczą? spytał nerwowo. Wątpię odparła Meg, nie odrywając oczu od mapy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|
|
|
|
|
Podobne |
|
|
|
|