[ Pobierz całość w formacie PDF ]
walczącym o prawa człowieka, teraz masz szansę zyskać kwalifikacje i ustanowić fundację, która pomagałaby biednym ludziom walczyć o swoje. Co powiesz na fundację imienia Briana Dawesa? Wspaniały pomysł! - To spodobałoby się Brianowi. Dziękuję. - Potarła skronie. Po emocjach dzisiejszego dnia rozbolała ją głowa. Wstała i poprawiła spódnicę, którą lekki wiatr owijał wokół jej kostek. - Danielu, nie masz nic przeciwko, jeśli wcześniej się położę? Czuję się wyczerpana. I muszę się wypłakać, ponieważ z taką łatwością mówisz o moim odejściu, że nie mogę dłużej tego znieść... - Oczywiście. - Wstał, żeby ją odprowadzić. - Może ci coś przynieść? - Niczego nie potrzebuję. Dziękuję, że tam ze mną byłeś. - Nie ma za co. Zawahała się, dając mu szansę, aby ją objął, pocałował na dobranoc - do diabła, żeby zrobił cokolwiek - ale on tylko stał i czekał. Odwróciła się na pięcie, poszła do swojego mieszkania, zamknęła drzwi i dopiero wtedy się rozpłakała. - O co chodzi z tą wyprowadzką Iony? Myślałam, że zamierza tylko zainwestować w jakąś nieruchomość? - Emily opadła na sofę i położyła dłonie na swoim wypukłym brzuchu. 133 S R - Ma zamiar kupić dom i się wyprowadzić - wyjaśnił trochę zmieszany. - Uważam, że to oczywiste. - Doprawdy? - Emily zrobiła wielkie oczy. - A co z wami obojgiem? - Z nami obojgiem? Jakim obojgiem? Wydaje mi się, że jest nas troje... Jęknęła i przewróciła oczami. - O Boże, jaki ty jesteś ograniczony! Na litość boską, Daniel, myślałam, że się kochacie. - Skąd, u diabła, wpadłaś na ten pomysł? - Widziałam was razem! - przemawiała jak do tępego dziecka. - Wyobraziłaś coś sobie. - Nie sądzę. Jesteście sobie bliscy. Albo byliście przed urodzeniem Lily. Te powłóczyste spojrzenia, ukradkowe pieszczoty. Zlepy by zauważył, że jesteście zakochani. - Zmarszczyła brwi. - Potem trochę się oddaliliście, to fakt... - Ona mnie nie kocha, nie bądz śmieszna. A zresztą ona ma dziecko! - To nie jest jakaś zakazna choroba, Dan. A to, że urodziła dziecko innego, nie oznacza, że przestała cię kochać. Nadal możesz ją przytulać. Ale tego nie robisz - wytknęła. - Iona wygląda na przygnębioną. - O Boże! - jęknął, przewracając oczami. - Dan, mówię poważnie. Ona cię kocha do szaleństwa. I ty ją kochasz. Naprawdę - powtórzyła, gdy otworzył usta, by zaprzeczyć. - Wiesz, że tak. Kiedy wreszcie się do tego przyznasz? Z trudem przełknął ślinę, odchylił głowę na oparcie kanapy i przymknął oczy. - Ona mnie nie kocha, Em - rzekł szorstko. - Nadal kocha Jamiego. - Głupstwa wygadujesz! To już dawno minęło. Zrozumiała, że był może lepszy od swojego brata, ale tak samo pusty i nieodpowiedzialny. Ona kocha 134 S R ciebie, Danielu. Potrzebuje prawdziwego mężczyzny, dorosłego faceta, który potrafi odwzajemnić jej miłość. Mężczyzny takiego jak ty - miłego, opiekuńczego, przy którym poczuje się bezpiecznie. Powiedz jej, że nie chcesz, aby się wyprowadzała, i że pragniesz, żeby wyszła za ciebie i... - Dosyć! Emily, dosyć! - Z rozpaczy wyłamywał palce. - Nie mogę tego zrobić. - Dlaczego? - Nie ustępowała. - Dlatego, że Kate cię oszukiwała? Iona to nie Kate. Ona kocha cię z całego serca. Nigdy by cię nie oszukała ani nie zraniła. Musisz jej powiedzieć, czy odwzajemniasz jej miłość. Przypomniał sobie reakcję Kate, gdy dowiedział się o niej i o Angie. Gdy powiedział, że ją kocha, myśląc, że ona również kocha jego, wybuchła śmiechem. Odrzuciła głowę do tyłu i śmiała się do łez. - A jeśli mnie wyśmieje? - spytał niepewnym głosem. - Nie wyśmieje. A zresztą, co masz do stracenia? Swoją dumę. Cóż to znaczy w porównaniu z całym życiem w miłości? - Usiadła obok brata, objęła go i uścisnęła. - Daj jej szansę, Dan. Daj wam obojgu szansę. Idz z nią porozmawiać. - Ona śpi. Chciała się wcześniej położyć. - Wydaje mi się, że stoi na końcu ogrodu i wpatruje się w morze, jakby chciała się w rzucić w jego odmęty. - Pocałowała brata w policzek i wyszła. Patrzył z oddali na Ionę. Na kobietę, którą kochał. Zdał sobie sprawę, że jest jedyną kobietą, którą kocha naprawdę. O Boże, żeby go tylko nie wyśmiała! Wstał i sztywnym krokiem podszedł do drzwi na taras. Rozsunął je. Dzień był ciepły, ale nocny chłód już dawał się we znaki. A może jest mu zimno ze strachu? Przełknął ślinę, wziął głęboki oddech i wszedł na trawnik. 135 S R Nie słyszała jego kroków, ale wyczuła jego obecność, ponieważ odwróciła się. - Myślałem, że chcesz się wcześniej położyć? Uważnie przyjrzała się jego twarzy. Była bardzo poważna. Iona uśmiechnęła się w świetle księżyca. Co to ma być? Wielkie pożegnanie? - Nie mogłam zasnąć. Musiałam posłuchać morza. - Mam zostawić cię samą? Pokręciła głową, zastanawiając się, czy wiatr zdążył osuszyć łzy na jej policzkach. - Nie. Myślałam o Brianie. Usiadł na najwyższym stopniu schodków i poklepał kamień obok. Gdy usiadła, wziął ją za rękę i zaczął delikatnie gładzić ją kciukiem. - Naprawdę ci go brakuje, prawda? Masz za sobą ciężki rok... - Gdyby tylko Jamie pomógł, albo Ian... Ale obaj byli siebie warci. %7ładnego nie obchodził własny ojciec, a to był taki dobry człowiek. Zasłużył od swoich synów na coś lepszego. - Myślałem, że kochasz Jamiego - rzekł półgłosem. Wzruszyła ramionami. - Być może kiedyś... Ale jeśli mam być szczera, sądzę, że byłam po prostu samotna i znudzona podróżowaniem w pojedynkę. A potem przyjechałam tutaj, poznałam Briana, który był dla mnie taki dobry, że po raz pierwszy w życiu poczułam, że mam jakieś stałe miejsce na ziemi. Namiastkę domu, nawet jeśli to był tylko podupadający hotel z opuszczoną dobudówką i starym kotem. - Roześmiała się nerwowo i popatrzyła na krzak bzu. - Biedna mała Pebbles. Przynajmniej umarła tutaj, w słońcu, bez cierpień. Nie potrafię wyobrazić sobie piękniejszego miejsca na umieranie. 136 S R - Albo życie? - powiedział cicho, a ona spojrzała na niego z nieśmiałą nadzieją. - Czyż nie jest to piękne miejsce do życia? Odwróciła się i popatrzyła na dom, zastanawiając się, co Daniel miał na myśli. Na pewno nie to. Znów pewnie mówi o tych cholernych wyjątkowych inwestycjach. Westchnęła. - To piękne miejsce do życia, ale nigdy nie mogłabym pozwolić sobie na coś takiego. Nie mogę zatrzymać wszystkich pieniędzy i tak po prostu ich wydać, Dan. Nie mam takich wymagań. - Wyjdz za mnie - wypalił, a Iona odwróciła się i wpatrywała się w niego ze zdumieniem. - Słucham? - Poprosiłem, żebyś za mnie wyszła - powtórzył, tym razem spokojniej i z większym przekonaniem. Nagle wypowiedzenie głośno tych słów wydało się najrozsądniejszą rzeczą na świecie. - Wyjdz za mnie i pozwól mi się kochać. Ponieważ cię kocham, wiesz o tym. Zakochałem się w tobie od pierwszej chwili, gdy zobaczyłem, jak wyrzucasz materac do śmietnika. Wiem, że minęło trochę czasu, zanim się zorientowałem, ale naprawdę myślałem, że nadal jesteś zakochana w Jamiem i dopiero Emily uprzytomniła mi, jaki jestem tępy. Emily? Niech Bóg ją błogosławi. - Naprawdę? Kochasz mnie? Dlaczego więc, odkąd urodziłam dziecko, stworzyłeś między nami dystans? Dlaczego nie zostałeś ze mną? Dlaczego mi nie powiedziałeś? - Uważałem, że skoro Lily jest dzieckiem Jamiego, czujesz się tak, jakbyś była z nim, ponieważ ona jest jego częścią. A ja miałem wrażenie, że do was nie przynależę i że naruszam czyjąś prywatność. 137 S R Powoli uśmiech przyczajony w kącikach ust dotarł do jej oczu i rozjaśnił je niezwykłym blaskiem. - Och, Danielu - powiedziała czule, wyciągając rękę i dotykając jego policzka. - Oczywiście, że do nas należysz. Byłeś przy mnie w dobrych i złych
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|