[ Pobierz całość w formacie PDF ]
an pomoże jej się zrelaksować. Tray wyglądał na jeszcze bardziej przystojnego niż zwykle, gdy dołączył do niej chwilę pózniej. Ona miała na sobie grube dżinsy, bluzę i lekką kurtkę chronią- cą przed wiatrem, a on włożył ciemne spodnie i czarny sweter uwydatniający bar- czyste ramiona i szeroką klatkę piersiową. Wyglądał nieco tajemniczo. Lianne uświadomiła sobie, że nie zna dobrze mężczyzny, którego poślubiła. Wiedziała tylko, że jest znakomitym szefem, ale jego życie osobiste było dla niej tajemnicą. Serce zabiło jej mocno. To będzie niezwykły wieczór. - Czy w dzieciństwie jezdziłeś nad ocean? - zapytała, gdy znalezli się na pla- ży. - Tak. Wuj Hal zabierał mnie w lecie na Virginia Beach. Plaża była zawsze zatłoczona. Tu jest inaczej. Nie ma nikogo oprócz nas. - W lecie tu także jest mnóstwo ludzi, ale o tej porze roku przyjeżdżają tylko okoliczni mieszkańcy i tacy szaleńcy jak ja. Wolę zimę niż lato, choć bardzo lubię pływać. - Pływałaś kiedyś żaglówką? - O, tak. Jeden z moich braci ma łódkę, która jest zakotwiczona w Annapolis. Pływam na niej co roku. Wydaje mi się, że mój brat chętnie by na niej zamieszkał. A ty pływasz na łódce? - Tak, i bardzo to lubię. Ale posiadanie łódki wiąże się z obowiązkami, tak samo jak praca w firmie, a to jest w tej chwili najważniejsze. - Jak to się stało, że założyłeś firmę zajmującą się ochroną ważnych osobisto- ści? S R - Zauważyłem, że jest zapotrzebowanie na takie usługi. Najpierw byłem ko- mandosem i wtedy nauczyłem się podstaw tego zawodu. Reszta przyszła z czasem. - Co się zmieni w twoim życiu, kiedy zostaniesz ojcem? - Na pewno zacznę spędzać więcej czasu w domu. Muszę nauczyć się zajmo- wać dzieckiem. Starała się wyobrazić sobie Traya trzymającego w ramionach niemowlę, ale to nie było łatwe. Kiedy wrócili ze spaceru, można było zabrać się do robienia kolacji. Lianne cieszyła się, że może się czymś zająć, by nie myśleć o tym, co czeka ją wieczorem. - Chcesz, żebym ci pomógł? - spytał Tray, wchodząc do przestronnej kuchni. - Skoro mamy jeść spaghetti, możesz zrobić chleb czosnkowy, sałatę albo ugotować makaron. Ja umiem robić dobry sos. - W takim razie zacznę od chleba. Chwilę pózniej zgodnie pracowali przy kuchennym blacie. - Myślałam, że umiesz tylko smażyć omlet i zamawiać pizzę - zauważyła, przyglądając się, jak Tray zręcznie kroi chleb i smaruje go masłem czosnkowym, które kupili w sklepie. - Przygotowanie chleba z masłem to nie jest żadna filozofia. Wuj Hal nauczył mnie podstaw gotowania. Każdy głupi potrafi zrobić chleb czosnkowy. - Mój brat Sean nie potrafi. - Zastanawiała się przez chwilę. - A może tylko udaje, żeby się wymigać. - Sean to twój starszy czy młodszy brat? - Sean jest jednym z blizniaków. Jest starszy ode mnie o dwa lata. Drugi ma na imię Declan. Potem mama urodziła jeszcze mnie i Annalise. - Czwórka dzieci to dużo. Annalise roześmiała się cicho. - Mam więcej sióstr i braci. W sumie jest nas jedenaścioro. S R - Rany boskie! - Tray zastygł z wrażenia. - Wyobrażam sobie, jaki to szok dla ciebie, bo jesteś jedynakiem - odparła z uśmiechem. - To wszystkich dziwi. Duże rodziny nie są dzisiaj w modzie. Ale ma- ma i tata bardzo nas kochają i nie wyobrażam sobie życia bez tylu braci i sióstr. - Nic dziwnego, że ta kuchnia jest taka wielka. - W lecie jest tu dość ciasno. - Czy chciałabyś mieć dużo dzieci? - spytał, owijając chleb w folię aluminio- wą i wkładając go do piekarnika. - Zawsze chciałam mieć kilkoro dzieci, ale bardzo zależało mi na pracy. My- ślałam, że pózniej przyjdzie czas na założenie rodziny. Teraz okazało się, że będę miała szczęście, jeśli urodzę chociaż jedno dziecko. - Może będziesz miała blizniaki? - Może. Nastaw wodę na makaron, dobrze? - Lianne poczuła się swobodniej. Tray wyjął z szafki głęboki garnek. - A ty chciałeś mieć dużo dzieci? - Raczej nie. Myślałem, że kiedy się ożenię, to będę miał dwoje albo troje. Wuj często namawiał mnie, żebym pomyślał o małżeństwie, bo bał się, że zostanę w końcu starym kawalerem tak jak on. - Jednak stało się inaczej - szepnęła. To wydawało się nierzeczywiste. Nie mogła uwierzyć, że jest już mężatką. Spojrzała na złotą obrączkę na palcu. Nakryła do stołu w salonie, żeby było przytulniej niż w wielkiej kuchni. Chciała, by ten wieczór był naprawdę miły. Oczywiście w końcu zaczęli rozmawiać o pracy. Dyskutowali o wizytach różnych dygnitarzy i biznesmenów, których miała ochraniać ich firma, i zapewnie- niu im bezpieczeństwa podczas pobytu w Waszyngtonie. Najnowsze zlecenie, które otrzymała firma, dotyczyło ochrony rodziny członka Kongresu w podróży po Bli- skim Wschodzie. S R Kiedy było już po dziesiątej, Lianne poderwała się z krzesła. - Pozmywam - powiedziała - A ty kładz się spać. Tray oparł się leniwie o poręcz krzesła. - Nigdy nie chodzę tak wcześnie spać. A ty? Skinęła głową. - Wstaję bardzo wcześnie, bo uprawiam jogging. Zwykle idę spać około dzie- siątej. - Ja też lubię biegać. Chyba plaża jest dobrym miejscem do biegania. - Tak, ale w lecie trzeba wstać przed świtem, bo potem jest za gorąco. Ubity piasek o tej porze roku nadaje się świetnie do joggingu. Pobiegamy razem jutro? - Tak. - Wstał i zaniósł do kuchni resztę naczyń. Gdy chwilę pózniej Lianne mówiła mu dobranoc, zastanawiała się, czy ma pocałować go w policzek. Kiedyś i tak będzie musiała go dotknąć, a niedługo będą się nie tylko całowali... - Obudz mnie, jeśli będę za długo spać - poprosił, wychodząc z kuchni. Lianne położyła się do łóżka. Zamiast ślicznej nocnej koszuli, która leżała wciąż w walizce, miała na sobie wygodny ciepły dres, w którym na pewno nie zmarznie w nocy. Nie był piękny, to fakt, pomyślała, zasypiając. Suzanne na pewno nigdy w życiu nie miała na sobie dresu. W nocy nagle się obudziła. Gdy spojrzała na zegarek, okazało się, że jest do- piero po północy. Dlaczego spała tak krótko? Może zbudził ją jakiś hałas? Z oddali dobiegał tylko cichy szum morza. Przewróciła się na bok i zauważyła strumień światła. Czy Tray nie śpi? Wstała, włożyła skarpetki i weszła do salonu. Tray siedział na kanapie z lap- topem na kolanach. - Obudziłem cię? - spytał, spoglądając na nią. - Chyba nie. Co robisz? Nie położyłeś się spać? - Jeszcze nie. Chciałem sprawdzić raporty. S R - Uhm. - Usiadła obok niego i zerknęła na ekran. - Raporty agentów? - Tak. Mam tu sprawozdanie Steve'a Carringtona. Dostaniesz je do analizy po powrocie. Przysunęła się, czytając krótkie sprawozdanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|