[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dodać jej otuchy w chwili, gdy nie czuła się bezpiecznie. Jedyną rzeczą, która go przed tym powstrzymywała, było mgliste podejrzenie, że chęć pocieszenia nie stanowiła jedynej motywacji. Na szczęście Marcie rozwiązała za niego ten problem, nie musiał dokonywać wyboru. Odsunęła się nieco od niego, zatrzymując dłonie na jego torsie. - Nie masz już bandaża, jak widzę. - Byłem dziś u lekarza. Zdjął go, zbadał mnie i oświadczył, że jest już dobrze. - Czy to bolało? - Było nieprzyjemne, bo przed założeniem opaski ogolili mi pierś! Skrzywiła się. - Mogę to sobie wyobrazić. - Ach, tak? - zażartował. - Nie zauważyłem wczoraj w nocy owłosienia na twoich piersiach. To nieumyślne wspomnienie sprawiło, że Chase odruchowo spojrzał na jej biust. Chociaż miała na sobie gruby sweter, jego pamięć przeniknęła przez ubranie jak promienie X. Ujrzał w żywych kolorach mleczne wzgórki jej piersi i delikatne różowe sutki, gładki, sprężysty brzuch i kuszące miejsce między udami. Z gardła wyrwał mu się cichy jęk, który zatuszował nienaturalnie brzmiącym kaszlem. Marcie podeszła do baru i zajęła się przygotowywaniem drinków. Wręczając mu whisky z wodą, odezwała się: - Usiądz i opowiedz mi, co było przyczyną twego podekscytowania. Wątpił, czy naprawdę chce się tego dowiedzieć. Stali bardzo blisko siebie. Czy nie wyczuła jego pobudzenia? Obserwował ją, gdy przygotowywała obiad. Policzki miała nienaturalnie zaróżowione, co mogło być spowodowane gotowaniem w kuchence. Z jednego z garnków unosiła się para, sprawiając, że kosmyki włosów spadające luzno po obu stronach twarzy skręciły się w spiralki. Usiłując stłumić pożądanie, które ogarnęło go w niewłaściwym momencie, zaczął opowiadać jej o perspektywach, jakie rozwijał przed nimi kontrakt wiertniczy. - Lucky i ja spędziliśmy cały dzień nad tą propozycją. Opracowaliśmy wspólnie rozsądnie brzmiącą ofertę. Teraz możemy tylko czekać. - Będę trzymać kciuki - zapewniła, odcedzając makaron. - Sprzedałaś dziś jakiś dom? - Wiesz, one nie sprzedają się tak po prostu - rzuciła przez ramię. - A pokazywałaś jakieś? - Niestety, tak. - Niestety? - Pracuję z jedną parą od miesięcy. To Harrisonowie. Wciąż nie mogą się zdecydować. Jedyną rzeczą, co do której są zgodni, to zamiłowanie do sprzeczek. Wątpię, czy kiedykolwiek zdobędę ich podpis na gotowym kontrakcie. Poza tym rozmawiałam z Sage. Wpadła, żeby się pożegnać przed wyjazdem do Austin. - Baba z wozu, koniom lżej. - Chase, nie mów tak, przecież ona uwielbia was. - Jest taka jak ból w krzyżu. Wyraz jej twarzy wskazywał, że nie traktuje poważnie jego inwektyw. - A potem dzwoniła Laurie. Zaprosiła nas na lunch w niedzielę. Przyjęłam zaproszenie. - Zwietnie! - Powiedziała również, że byłoby jej bardzo miło, gdybyśmy poszli z nią do kościoła. - Stała plecami do niego, polewając aromatycznym sosem makaron na talerzu. Gdy nie odpowiedział, natychmiast odwróciła głowę. - Chase? - Słyszałem - odparł. - Po prostu pomysł pójścia do kościoła niezupełnie mi się podoba. Nie byłem tam od pogrzebu. Marcie wyprężyła się i zesztywniała. Przez chwilę panowała cisza. Następnie odłożyła łyżkę i rzekła dobitnie: - To, w jaki sposób załatwiasz swoje porachunki z Bogiem, Chase, zależy wyłącznie od ciebie. Ale muszę ci przy- pomnieć, że twoja pierwsza żona znajduje się poza naszym życiem. Nie możemy chodzić wciąż na palcach na dzwięk jej imienia. Nie zamierzam za każdym razem robić się blada i dostawać zawrotów głowy. - Ja nie mam nic przeciwko temu. Teraz naprawdę Marcie zrobiła się blada. Nawet jej usta straciły barwę. Odwróciła się i oparła o blat, jakby za chwilę miała osunąć się na podłogę. Chase nagle pożałował swoich słów, wstał i podszedł do niej. - Przepraszam, Marcie. Chciał położyć ręce na jej ramionach, ale jakoś nie mógł się na to zdobyć. Pomyślał o pojednawczym pocałunku w policzek, na który opadło kilka skręconych pasemek włosów. Na to również się nie odważył.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|