Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wała cały wieczór do ostatniego szczegółu i od samego początku wszystko układało się nie tak jak
trzeba.
A więc przyjęcie, na które miały pójść Sacha z Olimpią, zostało odwołane. Zostały obie w domu i
romantyczna kolacja we dwoje zmieniła się we wspólny rodzinny posiłek. Georgie chciało się wyć, a
w dodatku Angolos spóznił się o godzinę. Był przy tym roztargniony, spięty i obcesowo odciął się
matce, która wypomniała mu niepunktualność. Georgie zauważyła, że przygląda się jej ukradkiem, i
nawet pomyślała, że odgadł jej sekret.
Posiłek przebiegał w sztywnej atmosferze, ale to akurat było normalne. Ciągnął się nieznośnie i kiedy
wreszcie znalezli się w swoich pokojach, Georgie całkiem straciła rezon. Zdania, które sobie
wcześniej ułożyła, wydawały jej się teraz do niczego, a przy tym Angolos był dziwnie daleki,
nieprzystępny. Przy kolacji pił więcej niż zwykle i pogłębione zmarszczki wokół ust świadczyły o
stresie.
- Miałeś zły dzień? - spytała, dotykając ostrożnie jego ramienia, ałe powiódł takim wzrokiem za jej
gestem, że zaraz cofnęła palce.
- Można tak powiedzieć - odparł enigmatycznie. Usiadła na krześle, patrząc, jak zdejmuje krawat,
pada do tyłu na łóżko, przymyka oczy i zaczyna rozpinać guziki koszuli.
- Przy stole byłeś bardzo małomówny - odezwała się.
- NaprawdÄ™?
83
- Może byśmy usiedli na balkonie? - zaproponowała przymilnie. - Tak lubię patrzeć na morze w świet-
le księżyca. Pomyślała, że romantyczna sceneria będzie bardzo odpowiednia dla nowiny, którą
zamierzała mu zakomunikować.
- Mówisz jak jakaś turystka. Ja wolę patrzeć na ciebie. Wyglądasz dziś olśniewająco.
- Czyżby?
- Tak. Powiedz, co dzisiaj robiłaś. Tęskniłaś zamną?
- Byłam dość zajęta.
Nie chciała być żoną-bluszczem. Dlatego była rada z przyjazdu Alana, który zatrzymał się ze swoim
przyjacielem w sąsiedniej wiosce. Przynajmniej miała towarzystwo.
Położyła się na brzuchu obok niego, oparła brodę na dłoniach i uśmiechnęła się.
Angolos nie odpowiedział uśmiechem.
- Alan odjechał dziś do domu - powiedziała.
- Jakie to smutne.
- Nie bądz złośliwy.
- Ja złośliwy?
- Tak. Jesteś... - urwała, bo chwycił ją za przegub i przywarł do niego ustami od wewnętrznej strony.
Dostała gęsiej skórki na całym ciele. - Czy już ci mówiłam, że jesteś najpiękniejszym mężczyzną,
jakiego nosi Ziemia?
- Dawno tego nie słyszałem.
- Wiesz, ostatnio byłam trochę nie w sosie. Nie bardzo wiedziałam dlaczego. Aż do dzisiaj.
84 KIM LAWRENCE
- Chcesz mi wyjawić ten sekret?
- Wkrótce - powiedziała z zagadkowym uśmiechem, po czym usiadła na nim okrakiem i zaczęła
odpinać do końca guziki jego koszuli, odsłaniając tors.
- Co ty wyprawiasz?
- Robię to, co powinna robić każda znająca swe obowiązki żona. Nie podoba ci się?
- Bardzo mi się podoba. Zastanawiam się tylko, dlaczego postanowiłaś przejąć dziś inicjatywę.
Czy to miało znaczyć, że jego zdaniem jest w łóżku nudna i mało pomysłowa?
- DziÅ› jest wyjÄ…tkowa okazja.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Georgie zignorowała tę zagadkową uwagę.
- Mam ci coś do powiedzenia. Coś, co powinno cię ucieszyć.
Pomyślała posępnie, że w świetle pózniejszych wydarzeń nie mogła się bardziej wygłupić.
- Zostaniesz ojcem, Angolosie. Będę miała dziecko. Nie otworzył.oczu i sądziła, że nie dosłyszał, ale
po
chwili podniósł powieki i obrzucił ją mrocznym, przenikliwym spojrzeniem.
- Jesteś w ciąży?
Skinęła głową i odczuła pierwsze objawy lęku. Stało się coś bardzo niedobrego, ale nie wiedziała co.
Może Angolos uważa, że to za wcześnie? Nie, przecież wyśmiał ją, gdy wspomniała o
zabezpieczeniach.
- Nie uważaliśmy i nie było o tym mowy, ale myślałam, że się ucieszysz, gdy to się stanie. Cieszysz
siÄ™?
- Nie posiadam się ze szczęścia. Nie widzisz tego, yineka mou?
POWRÓT DO GRECJI 85
- Ja... nie rozumiem - wyjąkała.
Angolos wjechał za róg uliczki i zatrzymał auto. Dostrzegł ją. Siedziała na murku i jeszcze go nie
zauważyła.
Włosy związane w koński ogon, twarz bez makijażu - wyglądała raczej na nastolatkę niż na matkę.
Matkę jego dziecka. Wciąż go to dziwiło. Graniczyło z cudem. Ale wyłącznie w jego pojęciu, nie dla
niej.
- Byłaś bardzo daleko.
Georgie wzdrygnęła się zaskoczona.
- Spózniłeś się - powiedziała ostrym tonem.
- Powzięłaś decyzję? - spytał z miejsca, puszczając mimo ucha przytyk.
- Owszem.
Postronny obserwator nie odczytałby z twarzy An-gołosa, jak wielkie znaczenie miała dla niego jej
odpowiedz. Ale Georgie dostrzegała to bardzo dobrze.
- No i co?
- Przyznaję, że nie powinnam pozbawiać Nicka tego, co mu się prawnie należy. Na razie jest pod moją
dobrą opieką, ale nie wiadomo, czy zawsze będę w stanie mu ją zapewnić. Co innego ty - masz
nieporównanie większe możliwości. Pojadę z tobą do Grecji, ale na zasadzie próby.
Napięte mięśnie twarzy Angolosa wyraznie się rozluzniły.
- Dzięki, Georgette - powiedział. Jego głos brzmiał szczerze. - Przyrzekam, że zrobię, co się da, aby
nie sprawić ci zawodu.
- Nie jestem tego pewna, ale jeszcze nie skończyłam. Stawiam pewne warunki
86
- Proszę bardzo. Akceptuję wszystko z góry - odparł natychmiast. - Najważniejsze, że Nicky będzie ze
mnÄ….
- Rozumiem.
- Masz jednak zastrzeżenia - dorzucił niecierpliwie.
- Podejrzewam, że całe mnóstwo - zaśmiała się.
- Już raz nam się nie udało. Odwróciła się i poszła wolno w kierunku kościoła.
Angolos zaklął pod nosem i ruszył za nią.
- Sytuacja jest teraz inna.
To prawda. Przedtem ją kochał albo udawał miłość. Teraz nie stwarzał pozorów. Chciał przede
wszystkim odzyskać syna.
- Wiem, ale nie pod każdym względem. Ty...
- umilkła, bo mijała ich para starszych ludzi.
- Piękny dzień, prawda? - zagadnęli, przechodząc.
- Cudowny - odpowiedziała Georgie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates