[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Potem słyszał, jak chodzi po pokoju. Uzmysłowił sobie, że to dlatego spędzał dotąd tak mało czasu w domu, bo zawsze było w nim tak cicho. Dom był za duży dla jednego, samotnego człowieka. I wypełniony ciszą tak głośną, że aż dzwięczała w uszach, kiedy tylko się w nią wsłuchał. Pokoje ożyły dopiero wtedy, gdy wprowadziły się tutaj Casey i Mia. Próbował pracować nad nowym rozkładem lotów i organizacją pracy pilotów, którą trzeba było zmienić, gdyż Dan ostatecznie naprawdę odszedł z pracy. Ale dał sobie w końcu spokój. Jutro zajmie się tą całą logistyką. Może jego bracia mieli rację? Może powinien oświadczyć się Casey? To by rozwiązało większość problemów. Mieli córkę, a poza tym łączyło ich też coś innego. Uśmiechnął się na myśl o tym. Do diaska, tak! Małżeństwo z rozsądku, ale z właściwą kobietą! Jackson? Zerwał się na równe nogi. W drzwiach do salonu stała Casey. Tak się zamyślił, że nie słyszał, jak schodzi po schodach. Wyglądała blado. Oczy miała szeroko otwarte i najwyrazniej była czymś bardzo poruszona. Coś się stało? Nie, nic odrzekła, jakby się rozmyśliła. Machnęła ręką, ale nie dał się zwieść. Usiadła na krześle. 105 RS Daj spokój, Casey. Widzę, że coś się stało. Masz to wypisane na twarzy. Jeśli chodzi ci o to, co było wcześniej, to chciałem właśnie z tobą porozmawiać. Przemyślałem sobie wszystko i jeśli tylko mnie wysłuchasz... Przestań przerwała mu i potrząsnęła głową. O co chodzi? Po prostu powiedz poprosił, biorąc ją za rękę i ze zdumieniem stwierdzając, że drży. Jestem w ciąży. Patrzyła, jak na jego twarzy rysuje się najpierw szok, potem zdumienie, a na końcu ulga. Zabrała rękę i czekała, aż się odezwie. Aż coś powie. Pół godziny temu zrobiła sobie test ciążowy, który kupiła w aptece. Potwierdził to, czego się obawiała od chwili, gdy odkryła, że okres niebezpiecznie się opóznia. Tyle się w jej życiu ostatnio działo, że z początku to zlekceważyła. Prócz tego, w ogóle się najpierw nie przejmowała, bo przecież od dawna wiedziała od lekarza, że w jej przypadku zajście w ciążę w zwykły sposób graniczyłoby z cudem. Dlatego, by urodzić Mię, musiała skorzystać z banku nasienia i poddać się zapłodnieniu in vitro. I dlatego koniec końców trafiła tu, do domu człowieka, w którym się zakochała, ale który nie kochał jej. Do domu ojca jej obojga, tak: obojga dzieci. Mówiłaś przecież... Skinęła głową, wiedząc, o co zamierzał spytać. Lekarze powiedzieli mi, że to w zasadzie niemożliwe. Z naciskiem na w zasadzie" zaśmiała się. Więc tej pierwszej nocy, kiedy się kochaliśmy... Najwyrazniej wtedy właśnie zasada się nie potwierdziła. Jackson wydawał się zadowolony, ale może była to tylko jej wyobraznia. Kiedy się dowiedziałaś? Pół godziny temu. 106 RS Wstała z krzesła, nie mogąc dłużej usiedzieć w miejscu, i zaczęła krążyć po pokoju. Widziała, że się jej przypatruje. Bardziej niż czegokolwiek pragnęła teraz rzucić mu się w ramiona i świętować ten... ten cud. Ale nie mogła się przecież łudzić. Tak, to się zdarza raz na milion, myślała o swej niespodziewanej ciąży. Ale wiedziała, że znów będzie musiała sobie radzić ze wszystkim sama, chociaż ojciec jej dzieci był teraz razem z nią, tu, w tym samym pokoju. Ale nie kochał jej i nie pokocha. Kochał Mię, ale jej już nie. A będą mieli ze sobą jeszcze jedno dziecko... Casey! Zatrzymała się i odwróciła. Nie chcesz tego dziecka? spytał. Oczywiście, że chcę. Położyła ręce na brzuchu, jak gdyby nie chciała, by maleństwo w jej łonie słyszało ich rozmowę. To dar, Jackson, który zawsze będę cenić. Tylko że zawahała się to nieco komplikuje sytuację westchnęła. Wcale nie. Podszedł do niej, uśmiechając się szeroko. Wręcz przeciwnie. To rozwiązuje nasz problem. Nie wierzyła własnym uszom. Niby w jaki sposób? Wziął w dłonie jej twarz. O tym właśnie chciałem z tobą porozmawiać, Casey. Mam rozwiązanie. Wyjdz za mnie. 107 RS ROZDZIAA JEDENASTY Co? Ale ją zaskoczyłem, pomyślał. Dobrze, bardzo dobrze. Lepiej, żeby nie czuła się zbyt pewnie. Lepiej, żeby kierowała się sercem, niż żeby miała zbyt wiele czasu, by rozważyć wszystkie za" i przeciw". Oczywiście, kiedy już je wszystkie rozważy, to i tak zobaczy, że miał rację. To przecież absolutnie najlepsze rozwiązanie, jakie tylko mógł wymyślić. Najlepsze. Wyjdz za mnie powtórzył, zaskoczony, jak łatwo przychodzi mu te słowa wymówić. Kiedy miał się oświadczyć Marian, nie umiał tego załatwić. Z Casey było zupełnie, ale to zupełnie inaczej. Oszalałeś powiedziała, kiwając przecząco głową i odsuwając się od niego. Może więc jednak to nie był najlepszy pomysł, by wziąć ją tak z zaskoczenia? Może powinien był jej to najpierw spokojnie wyłożyć, wytłumaczyć? Pewnie i tak miała niezłą kołomyję w głowie w związku z tą ciążą. Jeszcze jedno dziecko. Przepełniały go radość i duma. Przed nimi dni oczekiwania na poród. Coś, co go ominęło, gdy rodziła się Mia. To doskonałe rozwiązanie, Casey. Nie widzisz tego? Uśmiechnął się i położył dłonie na jej biodrach. Oboje kochamy Mię. A teraz będziemy mieli drugie dziecko. W domu jest mnóstwo miejsca, a nam jest ze sobą dobrze. Patrzyła nań, jakby mówił do niej w jakimś niezrozumiałym języku. Jest nam ze sobą dobrze powtórzył. Założymy rodzinę, będziemy się o siebie troszczyć. Będziesz pracować dla Kingów, będziesz miała swoje 108 RS biuro tutaj. Uda się, Casey, uda się mówił coraz szybciej. Tworzymy dobrą parę, oboje kochamy Mię. Czego jeszcze można chcieć? Cały czas patrzyła na niego jak na wariata. Dlaczego nic do niej nie docierało? Przecież wszystko, co mówił, było logiczne. Rozsądne. Można jeszcze chcieć miłości, Jackson odezwała się w końcu z ciężkim westchnieniem. A ty przecież miałeś się żenić z Marian... Nie zaczynaj tej rozmowy od nowa. ...i nie przyszło ci do głowy, by się ożenić ze mną, dopóki nie okazało się, że jestem w ciąży. Ty nie potrzebujesz żony, ty potrzebujesz kochanki. No i przy okazji chcesz być ojcem. Zmarszczył brwi. Nie takiej reakcji się spodziewał. Nawet gdybyś miała rację, to czym by mnie to różniło od ciebie? W pewnym momencie postanowiłaś sobie, że będziesz matką, i dlatego nie czekałaś już na miłość swego życia. Poszłaś do banku nasienia i dostałaś, co chciałaś. A ja? Mam dziecko, którego chcę; jest tutaj, w tym domu. Teraz mówisz mi, że będę miał jeszcze jedno. Więc dlaczego miałbym nie chcieć być jego ojcem? To prawda. Chciałam być matką i mieć dziecko. Ale różni nas to, że aby to zrobić, nie wyszłam za kogoś, kogo nie kochałam. Nie rozumiesz? To, że kochasz Mię i że będziesz kochał nasze drugie dziecko, nie wystarczy, że- byśmy mogli się pobrać. A czemu, na Boga, nie? Dla niego wszystko było oczywiste. Rodzina, która w zasadzie już istniała. Dwoje ludzi, którzy się lubią i którym ze sobą dobrze. To mało? Posłuchaj, miałeś inne plany, jeśli chodzi o małżeństwo i... Daj już z tym spokój! Powiedziałem ci, że Marian nic dla mnie nie znaczy. 109 RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|