Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

której po jednej stronie ściana opadała przerazliwie stromo w czarną
przepaść. Schronili się na noc pod nawis skalny, a Bilbo, zawinięty w
koc, dygotał od stóp do głów. Ilekroć wystawiał spod koca głowę,
widział w świetle błyskawic po drugiej stronie przepaści kamiennych
olbrzymów, którzy wyszli z kryjówek i zabawiali się ciskaniem głazów
to w siebie nawzajem, to w ciemność przepaścistej doliny, gdzie
padały z łoskotem między drzewa rosnące na jej dnie, rozpryskując
drzazgi. Potem zerwał się wiatr i lunął deszcz, tak \e nawis skalny
nie mógł ju\ wcale wędrowców ochronić. Wkrótce te\ wszyscy
przemokli do nitki, a kuce pospuszczały głowy, wtuliły ogony między
nogi i zaczęły r\eć z przera\enia. Dziki śmiech i wrzask olbrzymów
rozlegał się dokoła po górach.
- To na nic! - rzekł Thorin. - Je\eli nas wicher nie zmiecie, deszcz
nie zatopi albo piorun nie ustrzeli, olbrzymy gotowe zabawić się nami
w piłkę no\ną i kopniakiem posłać do nieba.
- Ano, jeśli znasz lepsze miejsce, zaprowadz nas - powiedział na to
Gandalf, bardzo markotny i równie\ wcale nierad z sąsiedztwa
olbrzymów.
W końcu postanowiono, \e Fili i Kili rozejrzą się za lepszym
schronieniem. Obaj mieli wzrok bystry, a jako młodsi o dobre
pięćdziesiąt lat od innych krasnoludów, zwykle pełnili tego rodzaju
słu\bę (skoro powszechnie było wiadome, \e z Bilba nie doczekano by
się \adnej w tych razach pociechy). Jeśli się chce coś znalezć, trzeba
po prostu szukać - tak przynajmniej pouczył Thorin swoich młodych
podwładnych. Rzeczywiście, kto szuka, ten najczęściej coś znajduje,
niestety czasem zgoła nie to, czego mu potrzeba. Tak się właśnie w
tym przypadku stało. Fili i Kili wkrótce przypełzli z powrotem,
czepiając się skał w obronie przed wiatrem.
- Znalezliśmy suchą jaskinię - oznajmili - tu\ za najbli\szym
załomem skał; zmieszczą się w niej równie\ kuce.
- Czy zbadaliście ją dokładnie? - spytał czarodziej, świadomy, \e
groty w górach rzadko kiedy bywają nie zamieszkane.
- Ale\ tak, tak! - zapewnili Fili i Kili, chocia\ wszyscy wiedzieli, \e
dwom zwiadowcom nie starczyło czasu na dokładne badanie, bo zbyt
pośpiesznie wrócili. - Nie jest bardzo wielka i nie sięga daleko w głąb.
Na tym bowiem, jak wiadomo, polega największe niebezpieczeństwo
grot: często nie sposób rozpoznać, jak daleko sięgają w głąb, dokąd
prowadzą lochy i co czyha na ich dnie. Ale wieści przyniesione przez
zwiadowców wydawały się na razie pomyślne. Zaczęli się wszyscy
zbierać do przeprowadzki. Wiatr wcią\ dął, grzmoty huczały, niemało
mieli więc kłopotu, nim przeszli sami i przeprowadzili kuce do jaskini.
Szczęściem była niedaleko, wkrótce te\ stanęli pod sporą skałką
zagradzającą ście\kę. Za tą skałką krył się w ścianie góry niski,
sklepiony otwór, w sam raz wystarczająco du\y, by wprowadzić kuce,
ale pojedynczo i bez juków ani siodeł. Mijając tę bramę odetchnęli, \e
wichura została za nią i ju\ nimi nie szarpie i \e są bezpieczni od
napaści olbrzymów i kamiennych lawin. Czarodziej jednak nie chciał
nic ryzykować. Zaświecił swoją ró\d\kę - pewnie pamiętacie, \e ju\
raz zrobił to przedtem w jadalni hobbita; jak\e odległy wydawał się
teraz tamten dzień! - i przy świetle obejrzał jaskinie od brzegu do
brzegu. Była dość obszerna, nie wyglądał wszak\e ani na zbyt wielką,
ani na tajemniczą. Dno miała suche, w załomach ścian przytulne
zakątki. W jednym końcu pomieściły się wszystkie kuce; rade z
odmiany, zanurzyły pyski w workach z paszą, a mokra sierść
parowała im na grzbietach. Oin i Gloin mieli ochotę rozpalić u wejścia
ognisko, \eby wysuszyć odzie\, ale Gandalf nie chciał o tym słyszeć.
Rozpostarli więc tylko przemoknięte ubrania na ziemi i przebrali się
w suche, wyciągnięte z tłumoków; zawinęli się w koce, dobyli fajek i
zaczęli puszczać kółka z dymu, a Gandalf, \eby zabawić kompanię,
barwił swoje kółka na ró\ne kolory i kazał im tańczyć pod
sklepieniem. Rozgadali siÄ™ wszyscy i zapominajÄ…c o burzy opowiadali,
co który zrobi ze swoją częścią skarbu (jeśli go odzyskają, co w tej
chwili wcale ju\ nie wydawało im się
nieprawdopodobne). Wreszcie posnęli jeden po drugim. Ale tego
wieczora ostatni raz widzieli swoje wierzchowce, pakunki, baga\e,
narzędzia i wszelkie manatki, które dotychczas nieśli ze sobą. Tej
nocy okazało się, jak dobrze zrobili przyjmując mimo wszystko małego
Bilba do kompanii. Hobbit bowiem, nie wiedzieć czemu, długo nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates