[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spacerujÄ…cego z chÅ‚opcem po parku. Wtedy w paÅ‚acu nie byÅ‚o nikogo, bo pani Tamara wraz z siostrÄ… i córkÄ… pojechaÅ‚y do pastora. Nagle dziewczynÄ™ poraziÅ‚a pewna myÅ›l. Elsbeth w swej naiwnoÅ›ci wyznaÅ‚a, że ojca Malcolma dotknęła klÄ…twa ciążąca nad Markanäs. Niewykluczone jednak, że to Tamara zabiÅ‚a swego męża, kiedy wyszÅ‚a na jaw jego niewierność... Nie, to zbyt daleko idÄ…ce podejrzenia. Przecież pani Tamara jest takÄ… wytwornÄ… damÄ…... ale bije od niej chłód... Czy ona zagraża chÅ‚opcu? Czy to ona nie może o niczym siÄ™ dowiedzieć? W dole za plecami usÅ‚yszeli woÅ‚anie. - Hej! - zabrzmiaÅ‚ cienki gÅ‚osik. - MogÄ™ iść z wami? Odwrócili siÄ™ i w oddali ujrzeli jasnÄ… czuprynÄ™ Elsbeth. - OczywiÅ›cie! - odkrzyknęła Catharina, ale nagle obleciaÅ‚ jÄ… strach. Jak ja sobie poradzÄ™? pomyÅ›laÅ‚a w duchu. A poza tym, czy w takiej sytuacji bÄ™dziemy mogli z Malcolmem swobodnie porozmawiać? CoÅ› wymyÅ›limy, pocieszaÅ‚a siÄ™. Może wyÅ›lemy dzieci, żeby nazrywaÅ‚y przylaszczek? Co prawda zakrawa to trochÄ™ na egoizm, ale kiedyÅ› wreszcie muszÄ™ pomyÅ›leć o sobie. Elsbeth. Catharinie ciÄ…gle trudno byÅ‚o uwierzyć w to, co usÅ‚yszaÅ‚a o dziewczynce. PiÄ™tnastoletnie dziecko, którego rozwój z tych czy innych powodów zostaÅ‚ zahamowany, a równoczeÅ›nie niebezpieczna zazdroÅ›nica, która tak ubóstwiaÅ‚a Malcolma, że gotowa byÅ‚a pozbyć siÄ™ każdego, kto staÅ‚ jej na drodze. Nie, to niemożliwe. Na pewno zaszÅ‚a jakaÅ› pomyÅ‚ka! Zatrzymali siÄ™ i poczekali na Elsbeth, która ubrana na biaÅ‚o wyglÄ…daÅ‚a jeszcze bardziej dziecinnie niż zwykle. SpoglÄ…daÅ‚a niewinnie swymi bÅ‚Ä™kitnymi oczami, a na domiar 88 wszystkiego ssaÅ‚a kciuk. Kolana i Å‚okcie miaÅ‚a poplamione na zielono od trawy. ZdawaÅ‚a siÄ™ być bardzo onieÅ›mielona, wiÄ™c Catharina uÅ›miechnęła siÄ™ do niej ciepÅ‚o, mimo że w gÅ‚Ä™bi ducha marzyÅ‚a o tym, by dziewczynka sobie poszÅ‚a. - DokÄ…d siÄ™ wybieracie? - wysepleniÅ‚a Elsbeth. - Na szczyt - odpowiedziaÅ‚ jej Joachim, Å›ciskajÄ…c CatharinÄ™ za rÄ™kÄ™, jakby siÄ™ czegoÅ› panicznie lÄ™kaÅ‚. Dziewczynka popatrzyÅ‚a z wyrzutem. - Jak Å›mieliÅ›cie wybrać siÄ™ bez mojej wiedzy? - Ja... - Catharina, zaskoczona tonem Elsbeth, straciÅ‚a rezon i nie wiedziaÅ‚a, co odpowiedzieć. - E tam, nie tÅ‚umacz siÄ™! I tak wiem. Na pewno znowu mama chciaÅ‚a mnie pozbawić odrobiny przyjemnoÅ›ci. Ale oto ku bezgranicznej uldze Cathariny na drodze ukazaÅ‚a siÄ™ panna Inez. - Elsbeth! - woÅ‚aÅ‚a zadyszana. - Znowu wyszÅ‚aÅ› bez pozwolenia! Catharina miaÅ‚a ochotÄ™ uÅ›cisnąć tÄ™ nieco sztywnÄ… w obejÅ›ciu kobietÄ™, która poÅ›wiÄ™ciÅ‚a siÄ™ caÅ‚kowicie opiece nad dziewczynkÄ…. Wspólnie pokonali ostatni odcinek drogi na szczyt wzgórza i zatrzymali siÄ™ na skalnej krawÄ™dzi nad urwiskiem. Catharina zadrżaÅ‚a spojrzawszy w dół i poczuÅ‚a przypÅ‚yw wdziÄ™cznoÅ›ci dla panny Inez, że jest z niÄ… i mocno trzyma Elsbeth za rÄ™kÄ™. Nie przypuszczaÅ‚a, że bÄ™dzie tu tak wysoko i tak stromo. WÅ‚aÅ›nie w takich miejscach w epoce wikingów spychano w dół ludzi starych i chorych, pozwalajÄ…c im odejść szybko i godnie, nie dopuszczajÄ…c, by stali siÄ™ ciężarem dla rodziny. Ten, kto skoczyÅ‚ w przepaść, mógÅ‚ być pewien, że po Å›mierci trafi do Walhalli, raju wikingów. - Niesamowite - zachwycaÅ‚ siÄ™ Joachim wyraznie podekscytowany. - StÄ…d widać caÅ‚e Markanäs. Tam jest moja chata, a tam wasz paÅ‚ac. Ależ on wielki! - A co, zazdrosny? - spytaÅ‚a Elsbeth, wyraznie szukajÄ…c zaczepki. - Nie - odparÅ‚ spokojnie. - Mnie jest dobrze u taty i mamy. 89 Catharina nie posiadaÅ‚a siÄ™ ze zdumienia, że chÅ‚opiec z takÄ… konsekwencjÄ… potrafi utrzymywać w tajemnicy swoje pochodzenie. Nawet Elsbeth nie wiedziaÅ‚a, że w jego żyÅ‚ach pÅ‚ynie krew Järncronów. Inez odwróciÅ‚a siÄ™ w stronÄ™ pÅ‚askowyżu i zagadnęła Elsbeth zachÄ™cajÄ…co: - Popatrz, ile dzwoneczków i zÅ‚ocieni! Chodzmy tam! Dziewczynka pobiegÅ‚a we wskazanym kierunku, a w Å›lad za niÄ… podążyÅ‚a opiekunka. To niewiarygodne, pomyÅ›laÅ‚a Catharina po raz nie wiadomo który. Jaka ona dziecinna! Czy to możliwe, że potrafi tak udawać? Z miejsca, w którym staÅ‚a z Joachimem, roztaczaÅ‚ siÄ™ malowniczy widok. W milczeniu chÅ‚onÄ™li piÄ™kno krajobrazu. Nagle w dole Catharina dostrzegÅ‚a sylwetkÄ™ Malcolma, który woÅ‚aÅ‚ coÅ› do niej wymachujÄ…c rÄ™kami. Jednak ze sporej odlegÅ‚oÅ›ci, jaka ich dzieliÅ‚a, nie sposób byÅ‚o nic usÅ‚yszeć. SÅ‚owa rozpÅ‚ywaÅ‚y siÄ™ w powietrzu. Wiem, że Elsbeth jest tutaj, odpowiadaÅ‚a mu w myÅ›lach dziewczyna, przypuszczajÄ…c, że tÄ™ wÅ‚aÅ›nie wiadomość usiÅ‚uje przekazać jej ukochany. Na szczęście przybyÅ‚a także panna Inez i pilnie strzeże maÅ‚ej. ZabraÅ‚a jÄ… gdzieÅ› na bok, wiÄ™c nic mi nie zagraża. RozmawiajÄ…c tak w duchu z Malcolmem, Catharina zauważyÅ‚a, że od strony paÅ‚acu zbliża siÄ™ do niego jakaÅ› kobieta. BiegÅ‚a, jakby goniÅ‚ jÄ… sam diabeÅ‚. Dopiero po chwili zorientowaÅ‚a siÄ™, że to pani Tamara. Z daleka wyglÄ…daÅ‚o to dość zabawnie. Można byÅ‚o odnieść wrażenie, że Elsbeth nie bez racji zarzuca matce, iż spragniona miÅ‚oÅ›ci nie panuje nad swymi zmysÅ‚ami i ugania siÄ™ za Malcolmem. Nagle Catharina za plecami wychwyciÅ‚a lekki chrzÄ™st kamieni. Bezwiednie odwróciÅ‚a siÄ™ i krzyknęła przerażona na widok rozpÄ™dzonej kobiety, która z wyciÄ…gniÄ™tymi rÄ™kami i morderczym bÅ‚yskiem w oku kierowaÅ‚a siÄ™ ku niej i Joachimowie jakby chciaÅ‚a ich oboje strÄ…cić w przepaść. Catharina instynktownie odepchnęła chÅ‚opca na bok i rzuciÅ‚a siÄ™ za nim. Silny ból przeszyÅ‚ jej ramiÄ™ aż po obojczyk. KÄ…tem oka dostrzegÅ‚a, że Joachim straciÅ‚ równowagÄ™ i z krzykiem osuwa siÄ™ w dół. Nie namyÅ›lajÄ…c siÄ™ ani chwili podaÅ‚a mu rÄ™kÄ™, której chÅ‚opiec uczepiÅ‚ siÄ™ rozpaczliwie. WykazaÅ‚a przy tym duży refleks, drugÄ… rÄ™kÄ… przytrzymujÄ…c siÄ™ niskiego krzewu, jednego z nielicznych porastajÄ…cych stromÄ… skalnÄ… krawÄ™dz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plcs-sysunia.htw.pl
|