Strona poczÂątkowa
 
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nadal jesteÅ› przystojniakiem. Wejdz.
- Cześć, Phyllis. - Ucieszył go ten wybuch radości. Gdzieś zniknęła smutna i zaborcza dziewczyna z
dawnych lat.
Meble w salonie były wygodne i praktyczne. Na dywanie otoczony zabawkami siedział mały
chłopiec.
Chłopczyk spojrzał na Dominica i podszedł do niego ze swoim samochodem.
- Nie teraz, kochanie. Ten miły pan przyszedł do mamusi. Idz się bawić. - Phyllis przeniosła wzrok na
gościa. - Napijesz się kawy?
Barwy przyszłości
289
- Nie, nie zostanę długo. Chciałem cię tylko zobaczyć. Przyjechałem na weekend do ojca.
- Usiądz. Szkoda, że Raya nie ma w domu. Ray Stoddard. Pamiętasz go ze szkoły? Był rok wyżej.
- Grał w drużynie koszykówki?
- Tak. Prowadzi firmę ubezpieczeniową i pracuje w soboty, za to poniedziałki ma wolne. A co u
ciebie? Wieki temu widziałam twojego ojca, ale on nie jest zbyt komunikatywny, więc o ciebie nie
pytałam.
Zerknęła na syna.
- Aadny chłopiec - zauważył.
- Mam też córeczkę, śpi. Mam nadzieję, że zdążysz ją zobaczyć.
- Zwietnie wyglądasz. Chyba jesteś szczęśliwa.
- Tak. - Przekrzywiła głowę. - Między nami się nie układało, prawda? W szkole szalałam na twoim
punkcie, ale byliśmy za młodzi, żeby założyć rodzinę. Nigdy w życiu nie czułam się taka
nieszczęśliwa. A teraz jestem taka szczęśliwa, aż boję się, że coś się stanie.
- Zasługujesz na szczęście. Wszystko ułożyło się po twojej myśli.
- O tak. Kocham mojego męża i dzieci. A ty się ożeniłeś?
Kiwnął głową.
- Masz dzieci?
Nabrał głęboko powietrza.
- Właśnie czekamy na pierwsze. - Pierwsze? Skąd mu się to wzięło?
Phyllis się uśmiechnęła, a potem spoważniała.
- Wiesz, że to się nie powtórzy - powiedziała.
290
Barbara McMahon
-Co?
- Tak się bałam, jak byłam w ciąży z Tylerem, że historia się powtórzy. Tymczasem nie było żadnych
problemów. Drugi raz było mi łatwiej. Nigdy nie zapomnę o naszym dziecku, Dominie, ale nie
pozwól, żeby przeszłość zdominowała terazniejszość.
- Było nam ciężko w tym małżeństwie.
- Wiem. Chcieliśmy tego, ale nie byliśmy gotowi. Ty miałeś tę okropną pracę w fabryce, a ja równie
podłą w sklepie. W nocy bolały mnie nogi. Gdybyśmy uważali, nie znalezlibyśmy się w takiej
sytuacji. %7łal mi, że tamto dziecko zmarło, ale może to była dla nas nauczka. Nigdy do końca się po
tym nie podniosłam, ale bardziej doceniam to, co mam.
- To niesprawiedliwe, że nasze dziecko nie żyje.
- Kiedyś uważałam, że to moja wina, że spełniło moje ciche życzenie - przyznała.
Dominie aż się wzdrygnął.
- A ja uważałem, że moja.
Phyllis ze smutkiem potrząsnęła głową.
- Myśli nie mają takiej mocy sprawczej. Kiedy już otrząsnęłam się z pierwszego szoku, zrozumiałam
to. Ale gdyby dziecko żyło, może by się nam udało.
- Jednak nie byłoby to takie życie, jakie mamy teraz.
- Zawsze chciałeś robić wielkie rzeczy. Czym się zajmujesz? Co robi twoja żona?
Dominie spędził z Phyllis zaskakująco miłe pół godziny. A ponieważ emanowała szczęściem, pozbył
się przynajmniej części wyrzutów sumienia. Zanim wyszedł, obudziła się córeczka Phyllis, więc ją
także zobaczył.
Barwy przyszłości
291
Pomyślał o Phyllis z sympatią, a może nawet czułością.
- Cieszę się, że wpadłeś. Zajrzyj kiedyś, jak będzie Ray - powiedziała, gdy oznajmił, że musi już iść.
- Ja też. Bardzo mi pomogłaś.
Phyllis trzymała dziecko na ręku, drugą ręką dotknęła jego ramienia.
- Byłeś dobrym mężem. Sytuacja nie była łatwa, ale nigdy mnie nie oskarżałeś, że zaszłam w ciążę ani
że straciłam dziecko. Zawsze będę ci za to wdzięczna. Powiedz Annalise, że jest szczęściarą. Nadal
jesteś największym przystojniakiem, jakiego znam.
Dominie uśmiechnął się, pochylił głowę i pocałował ją w policzek.
- %7łyczę ci dużo szczęścia, Phyllis.
Po drodze do domu ojca Dominie zamierzał odwiedzić jeszcze jedno miejsce.
Skręcił na stary cmentarz. Miał nadzieję, że pamięta, gdzie znajduje się grób córki. Nie był tutaj od
dnia jej pogrzebu. Leżała obok jego matki. Potem przypomniał sobie drzewo, pod którym spoczywały.
Zaparkował i poszedł dalej piechotą. Długą chwilę stał przy grobach, czytając wyryte na nagrobkach
słowa i patrząc na owieczkę na szczycie kamienia nagrobnego córki. Jej narodziny nie były powodem
do radości, jak to zwykle bywa. Phyllis ma rację, to była trudna lekcja, dzięki której powinien docenić
to, co ma.
To znaczy co? %7łonę, którą odprawił z domu? Puste mieszkanie, do którego wraca?
- Strasznie namieszałem - powiedział cicho. Jego mat-
292
Barbara McMahon
ka nie byłaby z niego dumna. Jego córka też nie byłaby z niego dumna, gdyby żyła. - Może jeszcze da
się to naprawić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • cs-sysunia.htw.pl
  •  
     
    Podobne
     
     
       
    Copyright © 2006 Sitename.com. Designed by Web Page Templates